Wiem, że wiele z Was czekało na ten post, a więc dzisiaj postaram się Wam opowiedzieć najlepiej jak potrafię, jak spędziłam 6 tygodni pracy za granicą w Hollandii.
Pracowałam w firmie zajmującej się cebulkami kwiatów; ich sadzeniem, zbieraniem, sortowaniem, wykrajaniem .. - wszystkim.
Wiedziałam mniej więcej na czym praca polega, jakie są zarobki itd, bo koleżanki już tam były. Dodatkowo tę pracę załatwiała mi inna koleżanka, ja tylko wysyłałam jej skany dokumentów, ustalałam z nią różne rzeczy i czekałam na termin wyjazdu :-)
Wyjeżdżałam 28 czerwca, a w pracy miałam się stawić w poniedziałek 30 czerwca. Przyszedł czas pakowania..
![]() |
najważniejsza rzecz w centrum zdjęcia :D |
Później z czasem doszło do mnie, że nie pomyślałam o kilku drobiazgach np. woreczkach foliowych na śniadanie do pracy. Ale są to mało istotne rzeczy.. na przyszłość zapamiętam! :D
Droga zajęła nam 11 godzin. Dodam, że jechałam z 4 koleżankami, więc nie stresowałam się tak bardzo, jakbym jechała sama, ale stres i tak był spory.
Od zawsze uczę się niemieckiego, nie licząc studiów, gdzie podjęłam język angielski, z marnym wykładowcą..i marnym skutkiem. Nie ukrywam, że tego bałam się najbardziej - że się nie dogadam.
Dojechałyśmy na miejsce..pierwsze co to szukamy lokum, bo na terenie firmy było kilka budek i mogłyśmy sobie wybrać..tą w remoncie, albo tą bez okien haha
Obok był domek w którym mieszkało już 3 facetów i to tam się wprowadziłyśmy. Początki były niefajne, a później mieszkało nam się bardzo fajnie :-)
Do poniedziałku zjechało się nas łącznie jakieś 15 osób i w takim składzie mieszkaliśmy. Większość to ludzie w moim wieku, 19-24 lata +malarze 30-40 lat.
![]() |
kawałek wspólnej kuchni |
Nadszedł poniedziałek i przed 8 wyszliśmy do pracy. Tam przywitały nas 2 młode polskie małżeństwa i cała załoga Holendrów :D
Na początku cała 14 została przydzielona do wykrajania cebul (bo w takim celu głównie przyjechaliśmy).
Po jakimś tygodniu ludzi zaczęli rzucać na różne stanowiska. Ja osobiście siedziałam dość długo na cebulkach, gdzie się siedziało 8 godzin; wstawało za każdym razem gdy trafiło się na zgniłą cebulę i należało wypłukać nożyk w wodzie z chemią i samej wodzie, po czym wrócić i wykrajać dalej; należało dźwigać skrzynki i układać na paletach; śpieszyć się!!! bo norma się sama nie zrobi :-). Najgorsze, że te cebulki strasznie gryzły :/ nie daj boże gdzieś któraś prysła na ciało, to nie szło wytrzymać..
Minusem było też to, że osoby na cebulkach miały soboty wolne, a w piątki np. tylko do 15.
Inne osoby, które były na taśmie pracowały w soboty, a w tygodniu od 6 do 18. Przez to tworzyły się niepotrzebne spiny na domku, zazdrość itd, bo każdy chciał zarobić jak najwięcej.
Ogólnie przyjęty czas pracy to 8-17, w tym godzina przerwy niepłatna - rozłożona na 3 przerwy - 15, 30, 15 :-)
![]() |
Te czerwone krzesełka to nasze trony, przy wykrajaniu cebul :D Obok taśmy, na których też miałam okazję pracować. |
Pod koniec drugiego tygodnia podszedł do mnie brygadzista i wyznaczył mnie z jednym chłopakiem na pole..i od tamtego czasu mogłam zapomnieć o wykrajaniu, o niemyśleniu o pogodzie bo i tak siedzę na hali, o wspólnych przerwach z dziewczynami, o normalniej toalecie, o wodzie do umycia rąk, o wygodnym krześle, o ciepłym obiedzie w domu na długiej przerwie. A pomyśleć o stresie wynikającym i z braku toalety i z brakiem znajomości języka i z niepewną pogodą, o myszach, o braku nadgodzin :D.
Powiem Wam szczerze, że to dla mnie wewnętrznie taka szkoła życia była. Byłam tam jedyną dziewczyną, musiałam sikać za traktorem, albo trzymać mocz przez 9 godzin :p, zmierzyć się z myszami, brudem, wiatrem, deszczem; dogadać się mimo że nie potrafię..nie było mi łatwo, szczególnie psychicznie.
Najgorszy był dzień poprzedzający dzień w którym miałam jechać do urzędu po numer sofi (tutaj nip). Nie wiedziałam dokładnie o której pojadę, co mam powiedzieć, czy wrócę jeszcze na pole, komu powiedzieć, JAK powiedzieć itd.. Nie byłoby problemu gdybym była blisko firmy, ale akurat w tamtym tygodniu byliśmy na polu za miastem, więc ktoś specjalnie musiał po mnie przyjechać i mnie odwiedź..na szczęście jakoś sobie poradziłam :D
Brudna i w kaloszach do urzędu.. a co! kto bogatemu zabroni? :D
![]() |
Tak właśnie wyglądały nasze przerwy, w szczerym polu :p Tutaj nasz szef od pola, Bert, z kolczykami w uszach i sutkach :D |
![]() |
a tak codziennie koło 17 wyglądałam ja :D z przodu to jak murzynek bambo :D |
Na polu 'przerobiłam' 3 chłopaków..pierwszemu wysiadły plecy, drugi miał wypadek - wskoczył na wózek widłowy, zszedł, po czym zmiażdżyło mu stopę.. Długa historia, więc nie będe przytaczać. Obecnie wyszedł już ze szpitala, jest po przeszczepie skóry i tkanek i ma się dobrze.. ;), a trzeciego to ja zostawiłam, wracając do domu.
W ostatnim tygodniu doszła do mnie jedna dziewczyna i ja stałam po jednej stronie, ona po drugiej! Całkiem inna bajka! W końcu miałam z kim iść zrobić siku za koło traktora! :D
![]() |
w superanckich goglach, na maszynie :D |
A co ogólnie robiłam?
Stałam na przyczepie do traktora, nad takim wielkim rusztem, na którym leciały prosto z pola cebulki, z ziemią, kamieniami, trawą i.. o zgrozo! myszami!
Co do myszy..długo długo ich nie było, a jednego dnia przewinęły się przez ruszt aż 3 :D jedną prawię zmiażdżyłam :/ z bliska są słodkie i malutkie. Ale wyobraźcie sobie grzebać w ziemi, trawie, cebulach i MYSZACH?!.. brrr dla mnie to było przerażające, no ale musiałam :-)
Moim zadaniem było aby jak najmniej tego wszystkiego wpadało do kist, czyli takich wielkich skrzyń. Obok mnie stał chłopak, który rozgarniał te cebule w kistach, przypinał odpowiednie karteczki, wrzucał nowe kisty i ewentualnie mi pomagał :-)
Rusz był na tyle duży, że wyginając się na maksa dosięgałam do jego połowy. A co jeśli coś utknęło po drugiej stronie? Albo używałam różnych narzędzi, które miałam pod ręką, albo schodziłam z maszyny i szłam na drugą stronę. Od razu powinny być 2 osoby, ale po co, skoro ja sama sobie poradzę :p dziady..
Zatrudniona byłam przez biuro pośrednicze, które zabiera prawie połowę zarabianej stawki :( nie jest to żadną tajemnicą, że na godzinę miałam 7.72 euro brutto (wg stawki wiekowej, która tam obowiązuję), z czego musiałam zapłacić za domek, za ubezpieczenie, za życie :-)..koszty te nie były małe, ale gdzie indziej można zarabiać ponad 30 zł na godzinę brutto?! No właśnie..
Ale że nie samą pracą człowiek żyję, to co robiłam oprócz niej?
Na starcie mogłyśmy wykupić sobie rower za 50euro kaucji, które nam potem zwracali, jeśli rower był cały i zdrowy.
W wolnym czasie tj. sobota&niedziela, jeśli była pogoda to jeździłyśmy około 7 km nad morze :-) W każdą sobotę organizowaliśmy sobie grilla, smażyliśmy szaszłyki i kiełbaski popijając winko :-)
W tygodniu jeździłyśmy do miasta na zakupy, głównie spożywcze, bo sklepy do 18 :( lub robiłyśmy pranie, bo ubrania brudziły się non stop..
Na kantynie, czyli nad halami, był komputer i dostęp do internetu więc tam też przebywaliśmy dość dużo czasu. No i odpoczywaliśmy.. :-)
W pokoju było nas 7 dziewczyn i najczęściej wszystkie szły na 6, tylko ja miałam na 8 :-) bo praca na polu była od 8 do 17 i ani chwili dłużej :-)
![]() |
prywatna suszarnia :D |
Było ciężko, ale wesoło :-)
Dziewczyny, które były obok dawały dużo wsparcia, no bo wszystkie pracowałyśmy, gotowałyśmy, tęskniłyśmy. Każda trochę inaczej, lepiej, gorzej, mocniej, lżej..ale każda to samo. I to dawało mi kopa :-) Dałam radę i za rok może znowu pojadę!
Najgorsze w tym wszystkim jest tylko BIURO POŚREDNICZE z którego byłam, nie polecam, ale też nazwy nie chcę podawać.
Pracę skończyłam 8 sierpnia, a wypłatę mam dopiero za 3 pierwsze tygodnie i to nie pełną.
Ogólnie mam mu wiele do zarzucenia i nie chcę więcej z niego jechać :-)
Teraz się już nie stresuję tylko czekam na pieniążki i lecę na wyczekane wakacje do Turcji <3
Pewnie o połowie rzeczy, o których chciałam napisać - zapomniałam :D Ale pojawi się niedługo jeszcze mobile mix z lipca, z migawkami i tam dopowiem jakbym o czymś zapomniała :-)
Piszcie jak macie jakieś pytania, lub podobne doświadczenia! Chętnie podyskutuję :D