obserwatorzy

wtorek, 9 września 2014

220. Zdobienie - gradient nigdy się nie nudzi :-)

Hej dziewczyny! :-)
Dzisiaj na szybko bo uciekam zaraz do miasta pozałatwiać kilka spraw :-)
Was zostawiam z ostatnimi paznokciami, które po 6-tygodniowym odwyku z powrotem pomalowałam <3 nie jest to nic szczególnego, ale radość była bezcenna, hehe :-)

Przez ten czas paznokcie nieco mi się zregenerowały na końcówkach, tzn. nie rozdwajają się..za to na długości dość marnie z nimi, ale dostały w kość w pracy jak i całe dłonie :/ staram się je teraz chociaż raz w tygodniu oliwkować :-) bo dłużej nie wytrzymam bez malowania :D
 


Lakiery jakich użyłam to rozbielony żółtek od Miyo <3, morski kolorek od Sinsay, a na kciuku i serdecznym całość przykryłam topem z Wibo :)

Jak Wam się widzą takie zwyczajne i proste pazurki? :-)
Uciekam! :*

sobota, 6 września 2014

219. (zaległy) Lipiec w zdjęciach :-)

Hej! :-)
Jak mija dzień? Ja od rana..ekhm od 12 :p sprzątałam, a teraz czekam na 20 żeby zasiąść przed tv i oglądać moje ulubione programy - mam talent i twoja twarz brzmi znajomo :-) wrzesień też ma jakieś plusy :p..
W poniedziałek jedziemy z moim P. do biura podróży poszukać jakiejś ciekawej oferty i coś zarezerwować :D jaram się, bo w tym roku nawet nie miałam okazji posmażyć się na słońcu i poczuć 30 stopniowego upału :D W Holandii smażyłam tyłek, ale tam zawsze wiał wiatr i nie było czuć tak słońca :(..
Już powoli ogarniam co muszę zabrać itd, jak pomyślę o pakowaniu to same wiecie :p 

Wiem, że już wrzesień od tygodnia a ja jeszcze o lipcu :p ale skoro już narobiłam te zdjęcia to chyba nikomu nie przeszkodzi, że je pokażę :D na dniach pojawi się post z sierpnia, a wrzesień już będzie mam nadzieję - terminowo, hehe :-)
No to zaczynamy..wszystkie zdjęcia robione w Holandii, oprócz dwóch pierwszych, gdzie jeszcze byłam w domku..

1. przed wyjazdem - robimy tortillki domowe, pychota! :-)
2. pakuję się..rzeczy do zabrania było mnóstwo! :D w centrum zdjęcia moja prawa ręka haha
3. pierwsze siniaki, dzięki pracy na maszynie na polu :p wyglądałam dosłownie jakby mnie tam bili, w życiu nie miałam takich siniaków. zdjęcia nie pokazują rzeczywistości, wstyd mi było i w pełnym słońcu chodziłam w długich spodniach..
4. pierwsza wizyta nad morzem, wspaniale było się tak oderwać od pracy i odstresować :)

5. 'szczęśliwa' ja w pracy na polu :D
6. wolna sobota!!! :-) czas się w końcu porządnie pomalować :-)
7. lecims nad morze.
8. nasze stópki na piasku

9. czyścioszek wróciwszy z pola :-) nie ma to tamto :D
10. napój sponsoruje szeeeef :-D
11. była i kąpiel w morzu
12. a teraz znowu pole i panterkowe kaloszki 

13. wizyta w takim jakby mini parku zoo i śliczny paw.
14. nasze stópki i moje nieobcięte paznokcie :D
15. ja, niedzielny wypad za miasto :-)
16. zakupy w Dirkuuuu :D mrożona pizza za 69 centów i inne :D

17. czas na przejażdżkę rowerową :-)
18. piękny wschód słońca, to jedyna rzecz, która cieszyła o tej 6 rano..
19. lecą sobie cebulki, wyjątkowo czyściutkie hihi, bo jak leciały inne to nie miałam czasu na zdjęcia niestety :p
20. herbata w kubkach szefostwa - smakowała wybornie :p

21. wypasiona kanapeczka w mięciusieńkim, rozlatującym się holenderskim chlebie :)
22. raaaaazem!
23. powrót z pola part 2 :-)
24. sobota..a więc czas na grilla :-)

piszcie co u Was :-)
ja uciekam zrobić sobie kanapki i lecę przed tv!

środa, 3 września 2014

218. Zdrowa i pyszna sałatka :-)

Hej dziewczyny! :)
Ostatnio przyrządziłam pyszną sałatkę, która bardzo wszystkim posmakowała, choć robiłam ją z myślą o zdrową przekąską, kiedy zgłodnieje :-)



Poniżej wszystkie składniki, których użyłam:
mix sałat, pierś z kurczaka, słonecznik, ser a'la feta, rzodkiewki, marchewka, ogórek, pomidor, kukurydza. nic nadzwyczajnego :-)
W sumie podstawą była sałata, feta i kurczak. Dodatki to takie, które akurat miałam w domu, może być jeszcze szczypiorek, cebula czy papryka, co kto lubi.

Sałatę porwałam na mniejsze części, warzywka pokroiłam w kostkę/plasterki, ser tak samo. kurczaka pokroiłam w drobną kostkę i podsmażyłam z dodatkiem vegety, pieprzu i carry, a słonecznik uprażyłam. Wszystko wrzuciłam do pojemnika..



Dodałam odrobinę oliwy z oliwek i soku z cytryny..


Zamieszałam, nałożyłam na talerz iii... zjadłam :D


Pychota! :)
Sałatka jest bajecznie prosta, ale bardzo mi posmakowała. Nawet tata się zajadał, mimo, że to straszny pożeracz mięsa i nic innego mogłoby dla niego nie istnieć :p

Robicie podobne? Macie jakieś inne proste przepisy na sałatki?
Chętnie poczytam :-)

wtorek, 2 września 2014

217. Lovely - czerwień na ustach z pomadką w kredce.

Hej :-)
Będzie mnie tu dużo, ostrzegam! :)

Dzisiaj pokażę Wam z bliska pomadkę do ust w kredce od Lovely, a konkretnie color wear long lasting lipstick :-)




Do wyboru mamy 4 odcienie, ja a właściwie moja siostra :p ma numer 1, czyli klasyczną czerwień :-)

Pomadka ma bardzo fajną konsystencję, bo nie jest ani 'tępa' i zbyt twarda, ani miękka i nie rozlatuje się.
Z wyglądu przypomina nam kredkę, jednak tej wcale nie musimy temperować, tylko możemy ją wysuwać i tym samym zużyć produkt do końca.
Bardzo fajnie sunie bo ustach, chociaż trzeba oczywiście uważać, żeby nie wyjechać za linię ust, co mi się niestety zdarzyło :/ ale zdjęcia robiłam siedząc w domu, więc nikt obcy tego nie oglądał :p
Nie posiada żadnych drobinek, jest w 100% kremowa, a efekt jaki tworzy jest naturalny - nie nabłyszcza, ani nie matowi zbytnio ust.
Moim zdaniem delikatnie wchodzi w załamania, ale nie podkreśla suchych skórek.
Na ustach utrzymuje się średnio, bez jedzenia jest to kilka godzin, ale jedzenia w macu nie przetrwała :p
Dla mnie to jednak nie jest problem, żeby usta poprawić.
Polecam Wam ją serdecznie! Tym bardziej, że kosztuje niespełna 10 zł :-)





Znacie, lubicie?

niedziela, 31 sierpnia 2014

216. Moja aktualna sylwetka +do czego dąże.

Hej dziewczyny :-)
Jako, że wspominałam, że ilość recenzji na moim blogu się zmniejszy to i tak się dzieje :D 
Będą, owszem, bo kosmetyki to duuuża część mojego życia, jakby nie patrzeć, ale rzadziej :-)
Dzisiaj post o tym jak wyglądam i co chciałabym zmienić.

Od zawsze byłam chudziną! Dosłownie..jadłam co chciałam i kiedy chciałam, nie zwracałam na to kompletnie uwagi, jak miałam ochotę na zapiekanki o 1 w nocy to szłam i robiłam :D
Aż do czasu, gdy to się zmieniło i zaczął mi rosnąć brzuch :D Nie wyglądało to fajnie, biorąc pod uwagę szczupłą sylwetkę, nogi, ręce..i tak jest do dziś, że z brzuchem mam największe problemy i jest on moim kompleksem :-)
Uważam, że tutaj geny mają dużo wspólnego, bo moja mama ma identycznie.

Nie pochwalę się, że ćwiczę regularnie od wielu miesięcy. Ale od wielu miesięcy zaczęłam się interesować i ćwiczeniami i dietą, w szeroko pojętym znaczeniu.
Nie robię nic szczególnego, nie stosuję diety ani nie katuję się codziennie ćwiczeniami. Piję wodę (co kiedyś było dla mnie rzeczą niemożliwą :D), piję zieloną herbatę, staram się nie objadać przed spaniem, jem więcej warzyw..poznaję nowe smaki - owsianka zamiast słodkich płatków śniadaniowych, jogurt naturalny z owocami zamiast jogurtu owocowego kupionego w sklepie itd itd. Ćwiczę! Czasem 2 tygodnie codziennie, czasem 2 tygodnie przerwy. Walczę nad systematycznością z różnym, niestety, skutkiem. Mimo to nadal jem pizzę, kebaby, odwiedzam mc..rzadko bo rzadko, ale nie odmawiam sobie niczego :-)
Zaczęłam się po prostu ograniczać. Dla osoby, która nigdy sobie nie odmawiała..nie liczyła kalorii (i nadal tego nie robię:D), nie interesowała się tym wszystkim ani trochę jest to spore wyzwanie i małymi kroczkami osiągnę sukces :-) Kiedyś :p

Mój brzuch prezentuje się teraz całkiem nieźle :D Przyznam, że dobrze zrobił mi wyjazd do pracy, bo schudłam 2 kg (z czego się absolutnie nie cieszę jeśli chodzi o ogół) i najbardziej spadł mi właśnie brzuch i nie jest już typowym tłuściochem, jakim był przed moim wyjazdem.
Możecie mi wierzyć lub nie, ale zawsze każdy mi mówi, że gdzie ja mam brzuch! jak o nim mówię. Ale jak pokazuje, stanę bokiem to już się buzia zamyka :D Nie jest to sadło jak u spasionej krowy, ale też nie jest to płaski brzuch o jakim marzę. Ba! Bardzo mu do tego póki co daleko..
Dodam, że poniższe zdjęcia są robione tylko po śniadaniu i tuż po ćwiczeniach.




Porażki nie ma, wiem o tym :-)
Ale wiem też, że mam o co walczyć!
Spójrzcie na odstający brzuch, na brak talii, na szczupłe (jak dla mnie ZA SZCZUPŁE) nogi.
Chcę wyszczuplić i trochę wyrzeźbić brzuch, popracować nad talią, ujędrnić uda i umięśnić łydki i pupę, a także pozbyć się cellulitu. Dużo pracy przede mną, mimo, że nie mam nadwagi.

Ten post w jakiś sposób będzie mnie motywował i pomoże dążyć do tego, abym była zadowolona ze swojego ciała w 100%.
A może i kogoś zmotywuje do jakiejś zmiany. Bo wcale nie trzeba od razu startować na maksa, bo tak szybko się można zniechęcić, ale zacząć od naprawdę małych rzeczy..
Jest to luźny post, bez żadnej metamorfozy, bez określeń 'fit', zwyczajny..
Jak będe miała się już czym pochwalić to na pewno to zrobię! :D

Dajcie znać co o tym wszystkim robicie i czy też walczycie o lepsze, piękne ciało!
Miłej niedzieli :*

czwartek, 28 sierpnia 2014

215. Fotorelacja z pracy za granicą - Holandia :-)

Hej dziewczęta! :-)
Wiem, że wiele z Was czekało na ten post, a więc dzisiaj postaram się Wam opowiedzieć najlepiej jak potrafię, jak spędziłam 6 tygodni pracy za granicą w Hollandii.
Pracowałam w firmie zajmującej się cebulkami kwiatów; ich sadzeniem, zbieraniem, sortowaniem, wykrajaniem .. - wszystkim.

Wiedziałam mniej więcej na czym praca polega, jakie są zarobki itd, bo koleżanki już tam były. Dodatkowo tę pracę załatwiała mi inna koleżanka, ja tylko wysyłałam jej skany dokumentów, ustalałam z nią różne rzeczy i czekałam na termin wyjazdu :-)
Wyjeżdżałam 28 czerwca, a w pracy miałam się stawić w poniedziałek 30 czerwca. Przyszedł czas pakowania..
najważniejsza rzecz w centrum zdjęcia :D
Listę rzeczy tworzyłam już dużo wcześniej, więc praktycznie wszystko zabrałam..oprócz kurtki!!! którą miałam wziąć pod ręke jak będe wychodzić z domu...
Później z czasem doszło do mnie, że nie pomyślałam o kilku drobiazgach np. woreczkach foliowych na śniadanie do pracy. Ale są to mało istotne rzeczy.. na przyszłość zapamiętam! :D

Droga zajęła nam 11 godzin. Dodam, że jechałam z 4 koleżankami, więc nie stresowałam się tak bardzo, jakbym jechała sama, ale stres i tak był spory. 
Od zawsze uczę się niemieckiego, nie licząc studiów, gdzie podjęłam język angielski, z marnym wykładowcą..i marnym skutkiem. Nie ukrywam, że tego bałam się najbardziej - że się nie dogadam.
Dojechałyśmy na miejsce..pierwsze co to szukamy lokum, bo na terenie firmy było kilka budek i mogłyśmy sobie wybrać..tą w remoncie, albo tą bez okien haha
Obok był domek w którym mieszkało już 3 facetów i to tam się wprowadziłyśmy. Początki były niefajne, a później mieszkało nam się bardzo fajnie :-)
Do poniedziałku zjechało się nas łącznie jakieś 15 osób i w takim składzie mieszkaliśmy. Większość to ludzie w moim wieku, 19-24 lata +malarze 30-40 lat.

kawałek wspólnej kuchni
Fajna sprawa to to, że mieszkaliśmy na terenie firmy, a więc do pracy miałam minutę drogi, aby pokonać te kilkadziesiąt metrów :D

Nadszedł poniedziałek i przed 8 wyszliśmy do pracy. Tam przywitały nas 2 młode polskie małżeństwa i cała załoga Holendrów :D
Na początku cała 14 została przydzielona do wykrajania cebul (bo w takim celu głównie przyjechaliśmy).
Po jakimś tygodniu ludzi zaczęli rzucać na różne stanowiska. Ja osobiście siedziałam dość długo na cebulkach, gdzie się siedziało 8 godzin; wstawało za każdym razem gdy trafiło się na zgniłą cebulę i należało wypłukać nożyk w wodzie z chemią i samej wodzie, po czym wrócić i wykrajać dalej; należało dźwigać skrzynki i układać na paletach; śpieszyć się!!! bo norma się sama nie zrobi :-). Najgorsze, że te cebulki strasznie gryzły :/ nie daj boże gdzieś któraś prysła na ciało, to nie szło wytrzymać..
Minusem było też to, że osoby na cebulkach miały soboty wolne, a w piątki np. tylko do 15. 
Inne osoby, które były na taśmie pracowały w soboty, a w tygodniu od 6 do 18. Przez to tworzyły się niepotrzebne spiny na domku, zazdrość itd, bo każdy chciał zarobić jak najwięcej.
Ogólnie przyjęty czas pracy to 8-17, w tym godzina przerwy niepłatna - rozłożona na 3 przerwy - 15, 30, 15 :-)

Te czerwone krzesełka to nasze trony, przy wykrajaniu cebul :D Obok taśmy, na których też miałam okazję pracować.

Pod koniec drugiego tygodnia podszedł do mnie brygadzista i wyznaczył mnie z jednym chłopakiem na pole..i od tamtego czasu mogłam zapomnieć o wykrajaniu, o niemyśleniu o pogodzie bo i tak siedzę na hali, o wspólnych przerwach z dziewczynami, o normalniej toalecie, o wodzie do umycia rąk, o wygodnym krześle, o ciepłym obiedzie w domu na długiej przerwie. A pomyśleć o stresie wynikającym i z braku toalety i z brakiem znajomości języka i z niepewną pogodą, o myszach, o braku nadgodzin :D.
Powiem Wam szczerze, że to dla mnie wewnętrznie taka szkoła życia była. Byłam tam jedyną dziewczyną, musiałam sikać za traktorem, albo trzymać mocz przez 9 godzin :p, zmierzyć się z myszami, brudem, wiatrem, deszczem; dogadać się mimo że nie potrafię..nie było mi łatwo, szczególnie psychicznie.
Najgorszy był dzień poprzedzający dzień w którym miałam jechać do urzędu po numer sofi (tutaj nip). Nie wiedziałam dokładnie o której pojadę, co mam powiedzieć, czy wrócę jeszcze na pole, komu powiedzieć, JAK powiedzieć itd.. Nie byłoby problemu gdybym była blisko firmy, ale akurat w tamtym tygodniu byliśmy na polu za miastem, więc ktoś specjalnie musiał po mnie przyjechać i mnie odwiedź..na szczęście jakoś sobie poradziłam :D 
Brudna i w kaloszach do urzędu.. a co! kto bogatemu zabroni? :D

Tak właśnie wyglądały nasze przerwy, w szczerym polu :p Tutaj nasz szef od pola, Bert, z kolczykami w uszach i sutkach :D
a tak codziennie koło 17 wyglądałam ja :D z przodu to jak murzynek bambo :D


Na polu 'przerobiłam' 3 chłopaków..pierwszemu wysiadły plecy, drugi miał wypadek - wskoczył na wózek widłowy, zszedł, po czym zmiażdżyło mu stopę.. Długa historia, więc nie będe przytaczać. Obecnie wyszedł już ze szpitala, jest po przeszczepie skóry i tkanek i ma się dobrze.. ;), a trzeciego to ja zostawiłam, wracając do domu.
W ostatnim tygodniu doszła do mnie jedna dziewczyna i ja stałam po jednej stronie, ona po drugiej! Całkiem inna bajka! W końcu miałam z kim iść zrobić siku za koło traktora! :D


w superanckich goglach, na maszynie :D

A co ogólnie robiłam? 
Stałam na przyczepie do traktora, nad takim wielkim rusztem, na którym leciały prosto z pola cebulki, z ziemią, kamieniami, trawą i.. o zgrozo! myszami!
Co do myszy..długo długo ich nie było, a jednego dnia przewinęły się przez ruszt aż 3 :D jedną prawię zmiażdżyłam :/ z bliska są słodkie i malutkie. Ale wyobraźcie sobie grzebać w ziemi, trawie, cebulach i MYSZACH?!.. brrr dla mnie to było przerażające, no ale musiałam :-)
Moim zadaniem było aby jak najmniej tego wszystkiego wpadało do kist, czyli takich wielkich skrzyń. Obok mnie stał chłopak, który rozgarniał te cebule w kistach, przypinał odpowiednie karteczki, wrzucał nowe kisty i ewentualnie mi pomagał :-)
Rusz był na tyle duży, że wyginając się na maksa dosięgałam do jego połowy. A co jeśli coś utknęło po drugiej stronie? Albo używałam różnych narzędzi, które miałam pod ręką, albo schodziłam z maszyny i szłam na drugą stronę. Od razu powinny być 2 osoby, ale po co, skoro ja sama sobie poradzę :p dziady..



Zatrudniona byłam przez biuro pośrednicze, które zabiera prawie połowę zarabianej stawki :( nie jest to żadną tajemnicą, że na godzinę miałam 7.72 euro brutto (wg stawki wiekowej, która tam obowiązuję), z czego musiałam zapłacić za domek, za ubezpieczenie, za życie :-)..koszty te nie były małe, ale gdzie indziej można zarabiać ponad 30 zł na godzinę brutto?! No właśnie..

Ale że nie samą pracą człowiek żyję, to co robiłam oprócz niej? 
Na starcie mogłyśmy wykupić sobie rower za 50euro kaucji, które nam potem zwracali, jeśli rower był cały i zdrowy.
W wolnym czasie tj. sobota&niedziela, jeśli była pogoda to jeździłyśmy około 7 km nad morze :-) W każdą sobotę organizowaliśmy sobie grilla, smażyliśmy szaszłyki i kiełbaski popijając winko :-)
W tygodniu jeździłyśmy do miasta na zakupy, głównie spożywcze, bo sklepy do 18 :( lub robiłyśmy pranie, bo ubrania brudziły się non stop..
Na kantynie, czyli nad halami, był komputer i dostęp do internetu więc tam też przebywaliśmy dość dużo czasu. No i odpoczywaliśmy.. :-)
W pokoju było nas 7 dziewczyn i najczęściej wszystkie szły na 6, tylko ja miałam na 8 :-) bo praca na polu była od 8 do 17 i ani chwili dłużej :-)
prywatna suszarnia :D


Było ciężko, ale wesoło :-)
Dziewczyny, które były obok dawały dużo wsparcia, no bo wszystkie pracowałyśmy, gotowałyśmy, tęskniłyśmy. Każda trochę inaczej, lepiej, gorzej, mocniej, lżej..ale każda to samo. I to dawało mi kopa :-) Dałam radę i za rok może znowu pojadę!

Najgorsze w tym wszystkim jest tylko BIURO POŚREDNICZE z którego byłam, nie polecam, ale też nazwy nie chcę podawać.
Pracę skończyłam 8 sierpnia, a wypłatę mam dopiero za 3 pierwsze tygodnie i to nie pełną.
Ogólnie mam mu wiele do zarzucenia i nie chcę więcej z niego jechać :-)
Teraz się już nie stresuję tylko czekam na pieniążki i lecę na wyczekane wakacje do Turcji <3 

Pewnie o połowie rzeczy, o których chciałam napisać - zapomniałam :D Ale pojawi się niedługo jeszcze mobile mix z lipca, z migawkami i tam dopowiem jakbym o czymś zapomniała :-)

Piszcie jak macie jakieś pytania, lub podobne doświadczenia! Chętnie podyskutuję :D

podobne posty.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...