Hej dziewczyny :-)
Zapraszam jak co miesiąc na przegląd zdjęć z minionego miesiąca :-)
1. Różowe paznokcie, czyli coś co uwielbiam! To mój ulubiony kolor na paznokciach od pewnego czasu :-) najlepiej neon oczywiście :-)
2. Słodkie skarpetki w zeberkę, od siostry :D do tenisówek czy balerinek idealne!
3. Ja jako hot girl haha :D najlepszy domowy strój, t-shirt i legginsy!
4. Placki ziemniaczane! Ze śmietanką i vegetą, uwielbiam. A Wy?!
5. Tak jak wyżej wspominałam - róż i już :D Obecnie mam pudrowy na paznokciach.
6. Lody z polewą i owocami <3 dogadzamy sobie czasem
7. W nowej kurtałce :D Z bliska pokaże Wam ją w nowościach :D ale jest taka cieplutka <3
8. Kolacyjka. Uwielbiam takie małe kawałki, tutaj akurat bagietka, ale czasem nawet chlebek lubię tak pokroić, jak mi się chce, bo wtedy więcej roboty :-)
9. Biedronkowe różyczki! I nasze uzależnienie - herbata z cytrynką :-)
10. Kolorowe paznokcie a w tle przesłodki kocyk u mojego P :-)
11. Tutaj jeszcze wspomnieniowa migawka z wakacji <3 a do następnych prawie rok...
12. Nowa półeczka w kuchni i mamuśka od razu szczęśliwsza :D Kupiła i potem na siłę szukała miejsca, gdzie ją ulokować. Na szczęście zmieściła się :D
13. A tutaj załapały się moje nowe butki, też bardzo udany zakup i też Wam go przybliżę :-) w oczekiwaniu na autobus..
14. Najsłodszy element mojego października! Byłam zła bo miałam jechać do Legnicy na mega imprezę do koleżanek, ale rozchorowałam się..i wolałam zostać w domu :( i przyjechał do mnie mój Przemcio i siedząc w drugim pokoju mówi, żebym poszła zobaczyć czy czegoś nie zostawił i wchodzę do pokoju a na biurku takie cudo stoi! Nogi się ugieły, bo takie gesty kocham! i są dla mnie baaaardzo ważne w związku :-) słodkości, witaminki i aniołek, który ma zamontowanego kwiatka i karteczkę w kształcie serduszka z napisem <3 i jak tu Go nie kochać?! mój osobisty poprawiacz humoru, niezastąpiony! <3
15. Porządki z mamą.. nasza szafa z butami bardzo tego wymagała, bo przy jej otwieraniu zdarzało się, że się z niej wysypywało :D
16. Przed zajęciami :-)
I tak w skrócie wyglądał mój październik :-)
Miłej niedzieli! :*
niedziela, 2 listopada 2014
czwartek, 30 października 2014
236. Denko - wrzesień, październik :)
Hej dziewczyny! :-)
Chwila i już listopad :o ..2 miesiące i święta, ależ to leci :-)
Dzisiaj czas na podsumowanie co takiego sięgnęło u mnie dna :-)
Siatka pełna..
..a więc zaczynamy
1. TBS, bananowa odżywka - przyjemnie się używało, ale działanie niestety średnie, ułatwiała rozczesywanie i sprawiała, że włosy pachniały bananowo, nic więcej :(
Jednak cieszę się, że miałam okazję sprawdzić u siebie, bo czytałam wcześniej sporo opinii :-)
2. L'biotica Biovax, regenerująca maseczka - średniawka. Zapach był dla mnie okropny, nie mogłam wytrzymać z nim później na głowie, bo był bardzo mocny i drażniący, nieco ziołowy, bleee. I do tego puszyła mi włosy niestety..
3. Schauma, szampon - przyjemniaczek, świetnie pachniał i dobrze oczyszczał, miło mi się go używało, choć wcześniej miałam jakiś uraz do szamponów tej firmy.
4. Balea, regenerująca maseczka - fajny, nietypowy zapach, ale działanie takie sobie. Ułatwiała rozczesywanie i sprawiała, że włosy były miększe, ale niestety sporo się też puszyły.
5. Garnier Fructis, szampon - świetny! Ten zapach kocham :-) Nie miałam okazji używać go w zestawie z maską, ale oba produkty osobno bardzo przypadły mi do gustu. Polecam.
6. Balea, 1 minutowa intensywna kuracja - bez szału :-) Próbkę dostałam od Ewy i bardzo się cieszę, ale niestety na moich włosach nic szczególnego nie robi. Może dlatego, że to próbka, ale nie zaskoczyła mnie i nie mam szczególnej ochoty na pełnowymiarowe opakowanie :)
7. Balea, odżywka mango - i tutaj już po takiej ilości stwierdzam, że jest cudowna! :) Mam ochotę na pełnowymiarowe opakowanie. Piękny zapach, działanie super - włosy wygładzone, ujarzmione, nawilżone i pachnące! <3
Dziękuje Ewcia za tę możliwość :)
8. Wellaton, ulubiona farba :-) numerek 12/1. Efekty możecie zobaczyć u mnie na blogu :-)
9. Nivea, błyskawicznie nawilżający balsam - dostałam go od siostry i jest świetny! Bardzo dobrze nawilża. I choć wolę jakieś owocowe czy otulające zapachy to po ten balsam bardzo często sięgałam, kiedy miałam problem z suchą skórą i muszę przyznać, że radzi sobie naprawdę świetnie! :-)
10. Ziaja, przyspieszacz do opalania - uwielbiam! to już moje drugie opakowanie i strasznie ubolewałam, że przed wyjazdem zostało mi go tak niewiele, a nigdzie w drogeriach ze względu na wrzesień, nie mogłam go znaleźć :( Super pachnie, nabłyszcza skórę i rzeczywiście pomaga naszemu ciałku się przybrązowić! Bardzo polecam :-)
11. Intimea, żel do higieny intymnej. Nigdy nie używałam kosmetyków z tej kategorii, ale skusiłam się akurat na ten, bo czytałam świetne opinie. I jestem zadowolona!
Produkt nie podrażnia, świetnie myje, odświeża, ładnie pachnie. Myślę, że dobrze dba o strefy intymne :-) Nie sprawia mi póki co żadnych problemów, więc polecam.
12. Sun Ozon, samoopalacz w spray'u - bardzo fajny produkt. Myślę, że wymaga mniej wprawy niż balsamy brązujące i nie zrobiłam sobie nim krzywdy. Nadaje efekt opalonej skóry, bardzo go lubię i kiedyś do niego wrócę. Delikatnie niestety wysusza skórę.
13. BeBeauty, płyn micelarny - mój ulubieniec..nie podrażnia i świetnie zmywa. Uwielbiam.
14. Avon, perfumy Incadessence - ojjj jak ja je kocham <3 po prostu uwielbiam ten zapach, już zamawiam kolejne!
15. Luksja, żel pod prysznic - lubię te żele, są takie kremowe i długo utrzymują się na ciele, jeśli chodzi o zapach :) i oczywiście nie wysuszają :)
I to już wszystko :-)
Standardowo czekam na opinie :-)
Buziak :*
Chwila i już listopad :o ..2 miesiące i święta, ależ to leci :-)
Dzisiaj czas na podsumowanie co takiego sięgnęło u mnie dna :-)
Siatka pełna..
..a więc zaczynamy
1. TBS, bananowa odżywka - przyjemnie się używało, ale działanie niestety średnie, ułatwiała rozczesywanie i sprawiała, że włosy pachniały bananowo, nic więcej :(
Jednak cieszę się, że miałam okazję sprawdzić u siebie, bo czytałam wcześniej sporo opinii :-)
2. L'biotica Biovax, regenerująca maseczka - średniawka. Zapach był dla mnie okropny, nie mogłam wytrzymać z nim później na głowie, bo był bardzo mocny i drażniący, nieco ziołowy, bleee. I do tego puszyła mi włosy niestety..
3. Schauma, szampon - przyjemniaczek, świetnie pachniał i dobrze oczyszczał, miło mi się go używało, choć wcześniej miałam jakiś uraz do szamponów tej firmy.
4. Balea, regenerująca maseczka - fajny, nietypowy zapach, ale działanie takie sobie. Ułatwiała rozczesywanie i sprawiała, że włosy były miększe, ale niestety sporo się też puszyły.
5. Garnier Fructis, szampon - świetny! Ten zapach kocham :-) Nie miałam okazji używać go w zestawie z maską, ale oba produkty osobno bardzo przypadły mi do gustu. Polecam.
6. Balea, 1 minutowa intensywna kuracja - bez szału :-) Próbkę dostałam od Ewy i bardzo się cieszę, ale niestety na moich włosach nic szczególnego nie robi. Może dlatego, że to próbka, ale nie zaskoczyła mnie i nie mam szczególnej ochoty na pełnowymiarowe opakowanie :)
7. Balea, odżywka mango - i tutaj już po takiej ilości stwierdzam, że jest cudowna! :) Mam ochotę na pełnowymiarowe opakowanie. Piękny zapach, działanie super - włosy wygładzone, ujarzmione, nawilżone i pachnące! <3
Dziękuje Ewcia za tę możliwość :)
8. Wellaton, ulubiona farba :-) numerek 12/1. Efekty możecie zobaczyć u mnie na blogu :-)
9. Nivea, błyskawicznie nawilżający balsam - dostałam go od siostry i jest świetny! Bardzo dobrze nawilża. I choć wolę jakieś owocowe czy otulające zapachy to po ten balsam bardzo często sięgałam, kiedy miałam problem z suchą skórą i muszę przyznać, że radzi sobie naprawdę świetnie! :-)
10. Ziaja, przyspieszacz do opalania - uwielbiam! to już moje drugie opakowanie i strasznie ubolewałam, że przed wyjazdem zostało mi go tak niewiele, a nigdzie w drogeriach ze względu na wrzesień, nie mogłam go znaleźć :( Super pachnie, nabłyszcza skórę i rzeczywiście pomaga naszemu ciałku się przybrązowić! Bardzo polecam :-)
11. Intimea, żel do higieny intymnej. Nigdy nie używałam kosmetyków z tej kategorii, ale skusiłam się akurat na ten, bo czytałam świetne opinie. I jestem zadowolona!
Produkt nie podrażnia, świetnie myje, odświeża, ładnie pachnie. Myślę, że dobrze dba o strefy intymne :-) Nie sprawia mi póki co żadnych problemów, więc polecam.
12. Sun Ozon, samoopalacz w spray'u - bardzo fajny produkt. Myślę, że wymaga mniej wprawy niż balsamy brązujące i nie zrobiłam sobie nim krzywdy. Nadaje efekt opalonej skóry, bardzo go lubię i kiedyś do niego wrócę. Delikatnie niestety wysusza skórę.
13. BeBeauty, płyn micelarny - mój ulubieniec..nie podrażnia i świetnie zmywa. Uwielbiam.
14. Avon, perfumy Incadessence - ojjj jak ja je kocham <3 po prostu uwielbiam ten zapach, już zamawiam kolejne!
15. Luksja, żel pod prysznic - lubię te żele, są takie kremowe i długo utrzymują się na ciele, jeśli chodzi o zapach :) i oczywiście nie wysuszają :)
I to już wszystko :-)
Standardowo czekam na opinie :-)
Buziak :*
wtorek, 28 października 2014
235. Mój pierwszy Essie! (kolor lights - neonowy róż)
Hej dziewczyny! :-)
Lakiery Essie chodziły za mną już przysłowiowe '100lat', jednak zamiast zamawiać lakier za minimum 20 zł, wolałam wybrać się do stacjonarnej drogerii i kupić jakiś inny lakier :D aż w końcu nadarzyła się okazja posiadania go, kiedy Cathy robiła wyprzedaż na blogu i udało mi się go kupić za 14 zł już z przesyłką :-)
Jesteście ciekawe jak się u mnie spisał i czy mnie zachwycił? :)
Kolor jaki posiadam to odcień Light :-) jest to typowy neonowy róż, bez drobinek czy shimmeru, czyli tak jak lubię najbardziej :-) i nie wiem jak Wy ale ja neony noszę bez względu na to czy mamy wiosnę czy jesień czy inną porę roku!
Pojemność tej popularnej buteleczki to 13.5, sporo :D
Zacznę od tego co mnie zachwyciło..
konsystencja! idealna jak dla mnie :-) nie za gęsta, nie za rzadka (przyznaję, że nie wiem czy to nie kwestia tego, że lakier był już jakiś czas otwarty u Kasi i nieco 'stężniał') ale współpracuje się z nią świetnie! :-) malowanie nim to czysta przyjemność! moja siostra też oszalała i często mi go podkrada.
no i krycie - 2 warstwy wystarczą, czyli tak jak powinno być!
kolor to już kwestia gustu, ale ja go uwielbiam!
A co mnie nie zachwyciło?
niestety trwałość.. :( nie liczyłam może na cud, ale myślałam, że utrzyma się nieco dłużej niż przeciętny lakier, który utrzymuje się 3-4dni, a tutaj już na 2-3 dzień pojawiły się odpryski :( fakt faktem, że paznokcie mi się strasznie rozdwajają a ich struktura często jest nierówna, co też mogło mieć wpływ na jakość lakieru. ale mimo to.. :-)
Tak czy siak, reasumując wychodzi na duży plus i chcę więęęęęcej! :-)
Dajcie znać co sądzicie i czy rzeczywiście są one takie lepsze od innych lakierów Waszym zdaniem? :)
Lakiery Essie chodziły za mną już przysłowiowe '100lat', jednak zamiast zamawiać lakier za minimum 20 zł, wolałam wybrać się do stacjonarnej drogerii i kupić jakiś inny lakier :D aż w końcu nadarzyła się okazja posiadania go, kiedy Cathy robiła wyprzedaż na blogu i udało mi się go kupić za 14 zł już z przesyłką :-)
Jesteście ciekawe jak się u mnie spisał i czy mnie zachwycił? :)
Kolor jaki posiadam to odcień Light :-) jest to typowy neonowy róż, bez drobinek czy shimmeru, czyli tak jak lubię najbardziej :-) i nie wiem jak Wy ale ja neony noszę bez względu na to czy mamy wiosnę czy jesień czy inną porę roku!
Pojemność tej popularnej buteleczki to 13.5, sporo :D
Zacznę od tego co mnie zachwyciło..
konsystencja! idealna jak dla mnie :-) nie za gęsta, nie za rzadka (przyznaję, że nie wiem czy to nie kwestia tego, że lakier był już jakiś czas otwarty u Kasi i nieco 'stężniał') ale współpracuje się z nią świetnie! :-) malowanie nim to czysta przyjemność! moja siostra też oszalała i często mi go podkrada.
no i krycie - 2 warstwy wystarczą, czyli tak jak powinno być!
kolor to już kwestia gustu, ale ja go uwielbiam!
A co mnie nie zachwyciło?
niestety trwałość.. :( nie liczyłam może na cud, ale myślałam, że utrzyma się nieco dłużej niż przeciętny lakier, który utrzymuje się 3-4dni, a tutaj już na 2-3 dzień pojawiły się odpryski :( fakt faktem, że paznokcie mi się strasznie rozdwajają a ich struktura często jest nierówna, co też mogło mieć wpływ na jakość lakieru. ale mimo to.. :-)
Tak czy siak, reasumując wychodzi na duży plus i chcę więęęęęcej! :-)
Dajcie znać co sądzicie i czy rzeczywiście są one takie lepsze od innych lakierów Waszym zdaniem? :)
piątek, 24 października 2014
234. Co przywiozłam z Turcji?
hej wszystkim :-)
co u Was? ja zrobiłam sobie wolny piątek, a na uczelnie idę dopiero we wtorek <3 przed chwilą zjadłam ryż z warzywami, a o 18 idę na seriale :D
Dzisiaj chcę Wam pokazać co przywiozłam ze sobą z wakacji w Turcji :)
Nie ma tego dużo, bo ograniczenie wagowe bagażu nas też niestety obowiązywało :p i tak niektóre rzeczy wziął do walizki mój P. a waga mojej to na lotnisku 19.1 :o hahaha
Na początek tureckie słodycze.. :-)
Wiadomo - chałwa to podstawa, więc wybrałam kakaową i z pistacjami :-) do tego 2 opakowania jakiś innych słodkich przysmaków i 'piszmije' - a to nic innego jak chałwowa wełna, z której dopiero powstaje prawdziwa chałwa :-) to są takie kulki, które wyciągając z opakowania ciągną się jak włoski i przypominają trochę watę cukrową :D pyszne! a ja wzięłam tylko jedno opakowanie :(
W centrum słodyczy mogliśmy wszystkiego popróbować przed zakupem :D
spróbowałybyście? :D
Siostrze i sobie kupiłam 'oryginalne' torebki Michael'a Korsa :D
Znajoma kupiła jedną za 10euro to pomyślałam, że też kupię (mimo, że marki mnie nie jarają), ale za 40 zł żal nie brać :-)
Niestety w innym mieście, do którego pojechaliśmy na targ nie było wyboru i były tylko takie, duuużo lepsze jakościowo a ich cena początkowa to 60 euro :o ale wiadomo, że w Turcji trzeba się targować i za pomocą mojego Ukochanego udało nam się je kupić za jakieś 45 euro dwie :-)
Ale są naprawdę świetnie wykonane, pan Turek na stoisku przekonywał nas o ich jakości i przypalał płomieniem i pokazywał, że są solidnie wykonane :-)
Tacie kupiłam słodkości i tureckie piwo, a mój P. kupiłam sobie bokserki 'oryginalne' i koszulkę z ulubioną drużyną piłkarską :D
Jak Wam się podobają zakupy? :-)
Co sądzicie o takich podróbkach :D bo Turcja to takie ich wielkie centrum :D zdarzają się naprawdę idealne podróby! :-)
co u Was? ja zrobiłam sobie wolny piątek, a na uczelnie idę dopiero we wtorek <3 przed chwilą zjadłam ryż z warzywami, a o 18 idę na seriale :D
Dzisiaj chcę Wam pokazać co przywiozłam ze sobą z wakacji w Turcji :)
Nie ma tego dużo, bo ograniczenie wagowe bagażu nas też niestety obowiązywało :p i tak niektóre rzeczy wziął do walizki mój P. a waga mojej to na lotnisku 19.1 :o hahaha
Na początek tureckie słodycze.. :-)
Wiadomo - chałwa to podstawa, więc wybrałam kakaową i z pistacjami :-) do tego 2 opakowania jakiś innych słodkich przysmaków i 'piszmije' - a to nic innego jak chałwowa wełna, z której dopiero powstaje prawdziwa chałwa :-) to są takie kulki, które wyciągając z opakowania ciągną się jak włoski i przypominają trochę watę cukrową :D pyszne! a ja wzięłam tylko jedno opakowanie :(
W centrum słodyczy mogliśmy wszystkiego popróbować przed zakupem :D
spróbowałybyście? :D
Siostrze i sobie kupiłam 'oryginalne' torebki Michael'a Korsa :D
Znajoma kupiła jedną za 10euro to pomyślałam, że też kupię (mimo, że marki mnie nie jarają), ale za 40 zł żal nie brać :-)
Niestety w innym mieście, do którego pojechaliśmy na targ nie było wyboru i były tylko takie, duuużo lepsze jakościowo a ich cena początkowa to 60 euro :o ale wiadomo, że w Turcji trzeba się targować i za pomocą mojego Ukochanego udało nam się je kupić za jakieś 45 euro dwie :-)
Ale są naprawdę świetnie wykonane, pan Turek na stoisku przekonywał nas o ich jakości i przypalał płomieniem i pokazywał, że są solidnie wykonane :-)
Zanim kupiłam torebki, a trochę to trwało, bo najpierw zeszli do 40 euro za sztukę, a tyle nie chciałam wydać :-) to kupiłam sobie Conversy za oszałamiające 7 euro :-)
Pominę fakt, że w domu zauważyłam, że są z 2 różnych 'partii' ale do latania są jak najbardziej okej :-)
Dla mamy wypatrzyłam piękną miskę ręcznie malowaną, która świetnie zdobi salon :-)
Cena początkowa - 20 euro, ja kupiłam za 14 :-)
Jak Wam się podobają zakupy? :-)
Co sądzicie o takich podróbkach :D bo Turcja to takie ich wielkie centrum :D zdarzają się naprawdę idealne podróby! :-)
czwartek, 23 października 2014
233. Paznokcie - czerwień idealna? GR Paris nr 59 :-)
Hej dziewczyny! :-)
Czy u Was też tak leje?! porażka :D ale w końcu musiała przyjść do nas ta gorsza jesień.. deszczowa :-)
Co do paznokci to powiedzcie mi, czy też tak macie :D
Bo ja jak mam długie paznokcie to za nic w świecie nie chce ich obciąć, a jak mi się rozdwajają czy co gorsza złamią to jestem ZŁA :D i wtedy zmuszona jestem je wszystkie skrócić i nagle dostaje olśnienia i zakochuję się w tych krótkich paznokciach <3
tymi czerwonymi zostałam oczarowana i w sumie od soboty ich nie zmyłam :-)
Macie podobnie?!
A poniżej lakier z Golden Rose, z serii Paris, o numerku 59 :-)
Podoba Wam się? :-)
Mnie totalnie kupił <3
Życzę dziewczyny miłego dnia! Mnie jutro czeka angielski i weekend <3 z poniedziałkiem włącznie!
Czy u Was też tak leje?! porażka :D ale w końcu musiała przyjść do nas ta gorsza jesień.. deszczowa :-)
Co do paznokci to powiedzcie mi, czy też tak macie :D
Bo ja jak mam długie paznokcie to za nic w świecie nie chce ich obciąć, a jak mi się rozdwajają czy co gorsza złamią to jestem ZŁA :D i wtedy zmuszona jestem je wszystkie skrócić i nagle dostaje olśnienia i zakochuję się w tych krótkich paznokciach <3
tymi czerwonymi zostałam oczarowana i w sumie od soboty ich nie zmyłam :-)
Macie podobnie?!
A poniżej lakier z Golden Rose, z serii Paris, o numerku 59 :-)
Jest to przepiękna, klasyczna czerwień, bez żadnych drobinek.
Na paznokciach mam co prawda 2 warstwy, ale jedna, grubsza też by dała radę :-)
Co fajne to to, że lakier nadaje paznokciom świetny połysk.
Wysycha dość szybko, choć poszłam myć włosy za szybko i małe odgniotki się pojawiły.
Lakier mnie w sobie rozkochał i choć mam go już jakiś czas to pierwszy raz wylądował na moich paznokciach ale już go uwielbiam!
Nie sądziłam, że ta seria mnie tak pozytywnie zaskoczy, bo moim ulubieńcem jest Rich Color :-)
Pędzelek jest standardowy, nie sprawia żadnych problemów. Konsystencja świetna, o dobrej pigmentacji..no po prostu czego chcieć więcej? Chyba tylko więcej takich fajnych lakierów w moim koszyczku :D
Cena to u mnie około 5 zł, a ten egzemplarz dostałam od kochanej Cathy :-)
Mnie totalnie kupił <3
Życzę dziewczyny miłego dnia! Mnie jutro czeka angielski i weekend <3 z poniedziałkiem włącznie!
niedziela, 19 października 2014
232. Lirene - balsam brązujący o zapachu kawy
Hej dziewczyny! :)
Słońce za nami, nasze brązowe ciałka znów nabierają jaśniejszych kolorów, czego strasznie nie lubię :( a więc pozostaje się nam ratować balsamami brązującymi..
U mnie zawsze jakiś stoi na półce, choć nie używam często :) raz na jakiś czas, ewentualnie przed jakąś imprezą - wesele/sylwester.
Dzisiaj o kosmetyku z tej właśnie serii - Lirene - balsam brązujący o zapachu kawy (ciemna karnacja)
Od producenta czytamy:
Balsam brązujący Lirene Body Arabica to prawdziwy kawowy deser do codziennej pielęgnacji ciała. Stopniowo tworzy naturalną i delikatną opaleniznę, a specjalnie dobrane składniki zapewniają ucztę skórze.
Bogata w olej z karotki i specjalny składnik samoopalający, formuła wzmacnia naturalny kolor skóry, nadając efekt naturalnej opalenizny. Specjalnie opracowany kompleks Slim, oparty na ekstrakcie z ziaren kawy arabskiej i ostrokrzewu paragwajskiego, wyszczupla i ujędrnia skórę, a zawarta witamina E dba o odpowiednie nawilżenie i kondycję skóry.
Dostępny w dwóch wersjach:
- Cafe Latte (do jasnej karnacji)
- Cafe Mocha (do ciemnej karnacji)
Co ja myślę?
Balsam zamknięty jest w plastikowym opakowaniu o pojemności 250ml :-)
Konsystencja jest w sam raz, nie lejąca, ani też zbyt zbita.
Zapach..przy aplikacji i niedługo po niej - przyjemny, nawet bardzo..kawowy. Niestety na drugi dzień (zawsze stosuję na noc) zamienia się w niezbyt przyjemną woń, jednak porażki też nie ma :-)
Działanie - świetne! Już po jednej aplikacji nadaje naszemu ciałku słoneczny kolor. Nie jest to opalenizna typowo słoneczna, ale też nie robi z nas pomarańczki. Efekt jaki uzyskuje po kilkudniowej aplikacji jest jak dla mnie idealny! Używam wersji do ciemnej karnacji.
Ale wiecie za co go lubię najbardziej? Za to, że rozmarowując go na ciele, barwi je na biało, wiecie o co chodzi..że nie jest od razu przezroczysty, tylko jest widoczny na ciele i dzięki temu pozwala mi równomiernie pokryć całe ciałko. W związku z tym zacieki to rzadkość :-)
Jego cena to około 14 zł, ale często jest w promocji w Rosmannie za 10.99zł.
Ja go uwielbiam i Wam też polecam, jeśli tylko chcecie nabrać kolorków :D
Znacie, lubicie? :-)
Może polecicie mi coś innego?
Stosowałam już Dove i Lirene w zwykłej wersji :-)
Słońce za nami, nasze brązowe ciałka znów nabierają jaśniejszych kolorów, czego strasznie nie lubię :( a więc pozostaje się nam ratować balsamami brązującymi..
U mnie zawsze jakiś stoi na półce, choć nie używam często :) raz na jakiś czas, ewentualnie przed jakąś imprezą - wesele/sylwester.
Dzisiaj o kosmetyku z tej właśnie serii - Lirene - balsam brązujący o zapachu kawy (ciemna karnacja)
Od producenta czytamy:
Balsam brązujący Lirene Body Arabica to prawdziwy kawowy deser do codziennej pielęgnacji ciała. Stopniowo tworzy naturalną i delikatną opaleniznę, a specjalnie dobrane składniki zapewniają ucztę skórze.
Bogata w olej z karotki i specjalny składnik samoopalający, formuła wzmacnia naturalny kolor skóry, nadając efekt naturalnej opalenizny. Specjalnie opracowany kompleks Slim, oparty na ekstrakcie z ziaren kawy arabskiej i ostrokrzewu paragwajskiego, wyszczupla i ujędrnia skórę, a zawarta witamina E dba o odpowiednie nawilżenie i kondycję skóry.
Dostępny w dwóch wersjach:
- Cafe Latte (do jasnej karnacji)
- Cafe Mocha (do ciemnej karnacji)
Co ja myślę?
Balsam zamknięty jest w plastikowym opakowaniu o pojemności 250ml :-)
Konsystencja jest w sam raz, nie lejąca, ani też zbyt zbita.
Zapach..przy aplikacji i niedługo po niej - przyjemny, nawet bardzo..kawowy. Niestety na drugi dzień (zawsze stosuję na noc) zamienia się w niezbyt przyjemną woń, jednak porażki też nie ma :-)
Działanie - świetne! Już po jednej aplikacji nadaje naszemu ciałku słoneczny kolor. Nie jest to opalenizna typowo słoneczna, ale też nie robi z nas pomarańczki. Efekt jaki uzyskuje po kilkudniowej aplikacji jest jak dla mnie idealny! Używam wersji do ciemnej karnacji.
Ale wiecie za co go lubię najbardziej? Za to, że rozmarowując go na ciele, barwi je na biało, wiecie o co chodzi..że nie jest od razu przezroczysty, tylko jest widoczny na ciele i dzięki temu pozwala mi równomiernie pokryć całe ciałko. W związku z tym zacieki to rzadkość :-)
Jego cena to około 14 zł, ale często jest w promocji w Rosmannie za 10.99zł.
Ja go uwielbiam i Wam też polecam, jeśli tylko chcecie nabrać kolorków :D
Znacie, lubicie? :-)
Może polecicie mi coś innego?
Stosowałam już Dove i Lirene w zwykłej wersji :-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)