Pojawiło się u mnie kilka nowości, na kilka jeszcze czekam :) Jak będe miała wszystko, to Wam pokażę, bo zamówiłam kilka rzeczy do włosów :)
Dzisiaj opowiem o ekspresowej odżywce regeneracyjnej od Schwarzkopf, Gliss Kur.
Na początek dodam, że używałam jeszcze wersji z jedwabiem i byłam zadowolona. Jednak dzisiaj nie o niej, a o jej siostrze :D
Opakowanie to butelka o pojemności 200 ml z rozpylaczem :)
Konsystencja rzadka, jak woda, tyle że taka mętna, żółtawa.
Zapach - i tutaj ciekawostka - w opakowaniu pachnie fajnie, jak dla mnie nieco migdałowo :D jednak podczas aplikacji zapach się trochę zmienia i ja wyczuwam zapach mokrej gleby, coś jak przy przesadzaniu kwiatków czy też podlewaniu :) Nie jest to jednak uciążliwe i myślę, że nie każdemu ten zapach się tak skojarzy :)
Wydajność - fantastyczna! Używam praktycznie po każdym myciu, a używam jedne opakowanie już od lipca (czyli 4 miesiące) i zostało mi jeszcze trochę :)
Co do działania - odżywki używam po każdym myciu włosów, na wilgotne włosy :) Ilość dawkuję zależnie od tego jakiej maseczki/odżywki użyłam po myciu i muszę stwierdzić, że nie mam żadnych problemów z rozczesywanie włosów, szczotka sunie po nich gładko. Włoski po wysuszeniu (naturalnym) nie puszą się, nie elektryzują, są mięsiste i puszyste :)
Wydaje mi się też, że odżywka nieco poprawiła ich kondycję, nie są w stanie idealnym i chyba nigdy nie bedą, ale jestem z nich zadowolona :) A odżywkę serdecznie polecam!
Ja kupię ją na pewno ponownie :-)

Znacie? Lubicie? A może używacie innych odżywek w spray'u? :)
Uciekam do piwnicy po ziemniaki :D - będą placki ziemniaczane :-) Jeśli któraś ma ochotę, to zapraszam! :D