Witam :-)
Korzystając z wolnego dnia, w związku z jednym wykładem o 7.30, który sobie odpuściłam, postanowiłam zająć się trochę moim noskiem i zaskórnikami zamkniętymi, które niestety na nim mieszkają :/ niejednokrotnie doprowadzając mnie tym samym to wielkiej frustracji! :D
Wstałam rano, zjadłam przepyszną owsiankę i przystąpiłam do działania :D Najpierw przewertowałam różne blogi i fora i już wiedziałam jak działać i w jakiej kolejności.
*peeling - dla zdarcia martwego naskórka i łatwiejszego dostępu do zaskórników
*parówka - dla otworzenia porów
*maseczka peel off - dla wyciągnięcia zaskórników
*maseczka nawilżająca/krem nawilżający
A więc po kolei..
Najpierw przemyłam twarz letnią wodą, jako że wczoraj wykonałam dokładny demakijaż, dzisiaj wystarczyło buźkę tylko przemyć.
Zaczesałam włosy do tyłu i założyłam opaskę, która ma prawie tyle lat co ja :D
Następnie peeling. Wybrałam ten ulubiony, z Sorayi..
Czas na parówkę :-). Można ją wykonać z użyciem samej wody, albo z dodatkiem ziół. Ja wlałam do miski jakieś 1.5l wrzącej wody i wrzuciłam 2 torebki rumianku.
Należy ją wykonać siedząc nad miską jakieś 15-20 minut, z ręcznikiem na głowie, aby woda parowała prosto na naszą buźkę :-)
Po upływie określonego czasu ściągamy ręcznik i lekko wycieramy nim naszą buzię.
Nie znalazłam informacji czy należy ją przemyć, ale jako że chłodna woda zamyka pory, a parówka była robiona po to żeby je otworzyć, to poprzestałam na przetarciu buzi ręcznikiem.
Teraz czas na zrobienie maseczki.
Łączymy ze sobą 2 łyżeczki żelatyny i 2 łyżeczki mleka. Mieszamy i wsadzamy do mikrofalówki na jakieś 60 s :)
(gdy nie mamy jeszcze gładkiej papki, możemy podgrzać kolejną chwilkę; nie ma z tym problemu)
 |
wyżej - przed podgrzaniem, niżej - po podgrzaniu |
Teraz należy chwilkę odczekać aż papka trochę wystygnie i nakładamy ją na nochala :-)
Mam wrażenie że maseczka wyszła mi trochę za gęsta, a może to brak umiejętności nałożenia jej - łyżeczką ;)
I w takim 'glucie' należy spędzić jakieś 20 minut, aż calutka wyschnie.
Wtedy przechodzimy do delikatnego ściągania (ps. mała depilacja GRATIS :D).
Polecam ściąganie przed lustrem, wtedy widać jak te zaskórniki, choć malutkie wychodzą, przyklejone do maseczki.

Efekty:
Maseczkę wykonałam jedną po drugiej. Czytałam że jednokrotne jej nałożenie daje raczej marny efekt.
Po pierwszym ściągnięciu maseczki, zauważyłam na niej sporo małych włosków i może parę cieniutkich, malutkich zaskórników. Nie byłam ani trochę zadowolona :/ ale ani też rozczarowana. Spodziewałam się tego, szczególnie ze względu na to, że z zamkniętymi zazwyczaj idzie duuużo ciężej.
Druga próba była już lepsza. Po pierwsze wymieszana papka, była rzadsza i lepiej dało się nią nałożyć, a po drugie wyciągnęła więcej zaskórników. Nie jest to może efekt, który mogłabym sfotografować i chwalić się na blogu, ale po ściągnięciu naprawdę kilka tych 'glizd' było ładnie przyczepionych.
Nosek jest w dużo lepszym stanie. Jednak zaskórniki nadal na nim mieszkają i za nic nie chcą swojego domu opuścić w większym gronie.
Z mojej strony polecam ten sposób. Tani, łatwy i oprócz 'zapachu' żelatyny całkiem przyjemny :p Efekty daje różne, warto więc sprawdzić jakie da akurat u Ciebie! :-)
A ja? no nic.. walczyć będe nadal! :)
Jak macie jakieś sprawdzone metody to dajcie cynka!
I podzielcie się Waszymi doświadczeniami z tą maseczką, jeśli już ją robiłyście.