obserwatorzy

niedziela, 31 sierpnia 2014

216. Moja aktualna sylwetka +do czego dąże.

Hej dziewczyny :-)
Jako, że wspominałam, że ilość recenzji na moim blogu się zmniejszy to i tak się dzieje :D 
Będą, owszem, bo kosmetyki to duuuża część mojego życia, jakby nie patrzeć, ale rzadziej :-)
Dzisiaj post o tym jak wyglądam i co chciałabym zmienić.

Od zawsze byłam chudziną! Dosłownie..jadłam co chciałam i kiedy chciałam, nie zwracałam na to kompletnie uwagi, jak miałam ochotę na zapiekanki o 1 w nocy to szłam i robiłam :D
Aż do czasu, gdy to się zmieniło i zaczął mi rosnąć brzuch :D Nie wyglądało to fajnie, biorąc pod uwagę szczupłą sylwetkę, nogi, ręce..i tak jest do dziś, że z brzuchem mam największe problemy i jest on moim kompleksem :-)
Uważam, że tutaj geny mają dużo wspólnego, bo moja mama ma identycznie.

Nie pochwalę się, że ćwiczę regularnie od wielu miesięcy. Ale od wielu miesięcy zaczęłam się interesować i ćwiczeniami i dietą, w szeroko pojętym znaczeniu.
Nie robię nic szczególnego, nie stosuję diety ani nie katuję się codziennie ćwiczeniami. Piję wodę (co kiedyś było dla mnie rzeczą niemożliwą :D), piję zieloną herbatę, staram się nie objadać przed spaniem, jem więcej warzyw..poznaję nowe smaki - owsianka zamiast słodkich płatków śniadaniowych, jogurt naturalny z owocami zamiast jogurtu owocowego kupionego w sklepie itd itd. Ćwiczę! Czasem 2 tygodnie codziennie, czasem 2 tygodnie przerwy. Walczę nad systematycznością z różnym, niestety, skutkiem. Mimo to nadal jem pizzę, kebaby, odwiedzam mc..rzadko bo rzadko, ale nie odmawiam sobie niczego :-)
Zaczęłam się po prostu ograniczać. Dla osoby, która nigdy sobie nie odmawiała..nie liczyła kalorii (i nadal tego nie robię:D), nie interesowała się tym wszystkim ani trochę jest to spore wyzwanie i małymi kroczkami osiągnę sukces :-) Kiedyś :p

Mój brzuch prezentuje się teraz całkiem nieźle :D Przyznam, że dobrze zrobił mi wyjazd do pracy, bo schudłam 2 kg (z czego się absolutnie nie cieszę jeśli chodzi o ogół) i najbardziej spadł mi właśnie brzuch i nie jest już typowym tłuściochem, jakim był przed moim wyjazdem.
Możecie mi wierzyć lub nie, ale zawsze każdy mi mówi, że gdzie ja mam brzuch! jak o nim mówię. Ale jak pokazuje, stanę bokiem to już się buzia zamyka :D Nie jest to sadło jak u spasionej krowy, ale też nie jest to płaski brzuch o jakim marzę. Ba! Bardzo mu do tego póki co daleko..
Dodam, że poniższe zdjęcia są robione tylko po śniadaniu i tuż po ćwiczeniach.




Porażki nie ma, wiem o tym :-)
Ale wiem też, że mam o co walczyć!
Spójrzcie na odstający brzuch, na brak talii, na szczupłe (jak dla mnie ZA SZCZUPŁE) nogi.
Chcę wyszczuplić i trochę wyrzeźbić brzuch, popracować nad talią, ujędrnić uda i umięśnić łydki i pupę, a także pozbyć się cellulitu. Dużo pracy przede mną, mimo, że nie mam nadwagi.

Ten post w jakiś sposób będzie mnie motywował i pomoże dążyć do tego, abym była zadowolona ze swojego ciała w 100%.
A może i kogoś zmotywuje do jakiejś zmiany. Bo wcale nie trzeba od razu startować na maksa, bo tak szybko się można zniechęcić, ale zacząć od naprawdę małych rzeczy..
Jest to luźny post, bez żadnej metamorfozy, bez określeń 'fit', zwyczajny..
Jak będe miała się już czym pochwalić to na pewno to zrobię! :D

Dajcie znać co o tym wszystkim robicie i czy też walczycie o lepsze, piękne ciało!
Miłej niedzieli :*

czwartek, 28 sierpnia 2014

215. Fotorelacja z pracy za granicą - Holandia :-)

Hej dziewczęta! :-)
Wiem, że wiele z Was czekało na ten post, a więc dzisiaj postaram się Wam opowiedzieć najlepiej jak potrafię, jak spędziłam 6 tygodni pracy za granicą w Hollandii.
Pracowałam w firmie zajmującej się cebulkami kwiatów; ich sadzeniem, zbieraniem, sortowaniem, wykrajaniem .. - wszystkim.

Wiedziałam mniej więcej na czym praca polega, jakie są zarobki itd, bo koleżanki już tam były. Dodatkowo tę pracę załatwiała mi inna koleżanka, ja tylko wysyłałam jej skany dokumentów, ustalałam z nią różne rzeczy i czekałam na termin wyjazdu :-)
Wyjeżdżałam 28 czerwca, a w pracy miałam się stawić w poniedziałek 30 czerwca. Przyszedł czas pakowania..
najważniejsza rzecz w centrum zdjęcia :D
Listę rzeczy tworzyłam już dużo wcześniej, więc praktycznie wszystko zabrałam..oprócz kurtki!!! którą miałam wziąć pod ręke jak będe wychodzić z domu...
Później z czasem doszło do mnie, że nie pomyślałam o kilku drobiazgach np. woreczkach foliowych na śniadanie do pracy. Ale są to mało istotne rzeczy.. na przyszłość zapamiętam! :D

Droga zajęła nam 11 godzin. Dodam, że jechałam z 4 koleżankami, więc nie stresowałam się tak bardzo, jakbym jechała sama, ale stres i tak był spory. 
Od zawsze uczę się niemieckiego, nie licząc studiów, gdzie podjęłam język angielski, z marnym wykładowcą..i marnym skutkiem. Nie ukrywam, że tego bałam się najbardziej - że się nie dogadam.
Dojechałyśmy na miejsce..pierwsze co to szukamy lokum, bo na terenie firmy było kilka budek i mogłyśmy sobie wybrać..tą w remoncie, albo tą bez okien haha
Obok był domek w którym mieszkało już 3 facetów i to tam się wprowadziłyśmy. Początki były niefajne, a później mieszkało nam się bardzo fajnie :-)
Do poniedziałku zjechało się nas łącznie jakieś 15 osób i w takim składzie mieszkaliśmy. Większość to ludzie w moim wieku, 19-24 lata +malarze 30-40 lat.

kawałek wspólnej kuchni
Fajna sprawa to to, że mieszkaliśmy na terenie firmy, a więc do pracy miałam minutę drogi, aby pokonać te kilkadziesiąt metrów :D

Nadszedł poniedziałek i przed 8 wyszliśmy do pracy. Tam przywitały nas 2 młode polskie małżeństwa i cała załoga Holendrów :D
Na początku cała 14 została przydzielona do wykrajania cebul (bo w takim celu głównie przyjechaliśmy).
Po jakimś tygodniu ludzi zaczęli rzucać na różne stanowiska. Ja osobiście siedziałam dość długo na cebulkach, gdzie się siedziało 8 godzin; wstawało za każdym razem gdy trafiło się na zgniłą cebulę i należało wypłukać nożyk w wodzie z chemią i samej wodzie, po czym wrócić i wykrajać dalej; należało dźwigać skrzynki i układać na paletach; śpieszyć się!!! bo norma się sama nie zrobi :-). Najgorsze, że te cebulki strasznie gryzły :/ nie daj boże gdzieś któraś prysła na ciało, to nie szło wytrzymać..
Minusem było też to, że osoby na cebulkach miały soboty wolne, a w piątki np. tylko do 15. 
Inne osoby, które były na taśmie pracowały w soboty, a w tygodniu od 6 do 18. Przez to tworzyły się niepotrzebne spiny na domku, zazdrość itd, bo każdy chciał zarobić jak najwięcej.
Ogólnie przyjęty czas pracy to 8-17, w tym godzina przerwy niepłatna - rozłożona na 3 przerwy - 15, 30, 15 :-)

Te czerwone krzesełka to nasze trony, przy wykrajaniu cebul :D Obok taśmy, na których też miałam okazję pracować.

Pod koniec drugiego tygodnia podszedł do mnie brygadzista i wyznaczył mnie z jednym chłopakiem na pole..i od tamtego czasu mogłam zapomnieć o wykrajaniu, o niemyśleniu o pogodzie bo i tak siedzę na hali, o wspólnych przerwach z dziewczynami, o normalniej toalecie, o wodzie do umycia rąk, o wygodnym krześle, o ciepłym obiedzie w domu na długiej przerwie. A pomyśleć o stresie wynikającym i z braku toalety i z brakiem znajomości języka i z niepewną pogodą, o myszach, o braku nadgodzin :D.
Powiem Wam szczerze, że to dla mnie wewnętrznie taka szkoła życia była. Byłam tam jedyną dziewczyną, musiałam sikać za traktorem, albo trzymać mocz przez 9 godzin :p, zmierzyć się z myszami, brudem, wiatrem, deszczem; dogadać się mimo że nie potrafię..nie było mi łatwo, szczególnie psychicznie.
Najgorszy był dzień poprzedzający dzień w którym miałam jechać do urzędu po numer sofi (tutaj nip). Nie wiedziałam dokładnie o której pojadę, co mam powiedzieć, czy wrócę jeszcze na pole, komu powiedzieć, JAK powiedzieć itd.. Nie byłoby problemu gdybym była blisko firmy, ale akurat w tamtym tygodniu byliśmy na polu za miastem, więc ktoś specjalnie musiał po mnie przyjechać i mnie odwiedź..na szczęście jakoś sobie poradziłam :D 
Brudna i w kaloszach do urzędu.. a co! kto bogatemu zabroni? :D

Tak właśnie wyglądały nasze przerwy, w szczerym polu :p Tutaj nasz szef od pola, Bert, z kolczykami w uszach i sutkach :D
a tak codziennie koło 17 wyglądałam ja :D z przodu to jak murzynek bambo :D


Na polu 'przerobiłam' 3 chłopaków..pierwszemu wysiadły plecy, drugi miał wypadek - wskoczył na wózek widłowy, zszedł, po czym zmiażdżyło mu stopę.. Długa historia, więc nie będe przytaczać. Obecnie wyszedł już ze szpitala, jest po przeszczepie skóry i tkanek i ma się dobrze.. ;), a trzeciego to ja zostawiłam, wracając do domu.
W ostatnim tygodniu doszła do mnie jedna dziewczyna i ja stałam po jednej stronie, ona po drugiej! Całkiem inna bajka! W końcu miałam z kim iść zrobić siku za koło traktora! :D


w superanckich goglach, na maszynie :D

A co ogólnie robiłam? 
Stałam na przyczepie do traktora, nad takim wielkim rusztem, na którym leciały prosto z pola cebulki, z ziemią, kamieniami, trawą i.. o zgrozo! myszami!
Co do myszy..długo długo ich nie było, a jednego dnia przewinęły się przez ruszt aż 3 :D jedną prawię zmiażdżyłam :/ z bliska są słodkie i malutkie. Ale wyobraźcie sobie grzebać w ziemi, trawie, cebulach i MYSZACH?!.. brrr dla mnie to było przerażające, no ale musiałam :-)
Moim zadaniem było aby jak najmniej tego wszystkiego wpadało do kist, czyli takich wielkich skrzyń. Obok mnie stał chłopak, który rozgarniał te cebule w kistach, przypinał odpowiednie karteczki, wrzucał nowe kisty i ewentualnie mi pomagał :-)
Rusz był na tyle duży, że wyginając się na maksa dosięgałam do jego połowy. A co jeśli coś utknęło po drugiej stronie? Albo używałam różnych narzędzi, które miałam pod ręką, albo schodziłam z maszyny i szłam na drugą stronę. Od razu powinny być 2 osoby, ale po co, skoro ja sama sobie poradzę :p dziady..



Zatrudniona byłam przez biuro pośrednicze, które zabiera prawie połowę zarabianej stawki :( nie jest to żadną tajemnicą, że na godzinę miałam 7.72 euro brutto (wg stawki wiekowej, która tam obowiązuję), z czego musiałam zapłacić za domek, za ubezpieczenie, za życie :-)..koszty te nie były małe, ale gdzie indziej można zarabiać ponad 30 zł na godzinę brutto?! No właśnie..

Ale że nie samą pracą człowiek żyję, to co robiłam oprócz niej? 
Na starcie mogłyśmy wykupić sobie rower za 50euro kaucji, które nam potem zwracali, jeśli rower był cały i zdrowy.
W wolnym czasie tj. sobota&niedziela, jeśli była pogoda to jeździłyśmy około 7 km nad morze :-) W każdą sobotę organizowaliśmy sobie grilla, smażyliśmy szaszłyki i kiełbaski popijając winko :-)
W tygodniu jeździłyśmy do miasta na zakupy, głównie spożywcze, bo sklepy do 18 :( lub robiłyśmy pranie, bo ubrania brudziły się non stop..
Na kantynie, czyli nad halami, był komputer i dostęp do internetu więc tam też przebywaliśmy dość dużo czasu. No i odpoczywaliśmy.. :-)
W pokoju było nas 7 dziewczyn i najczęściej wszystkie szły na 6, tylko ja miałam na 8 :-) bo praca na polu była od 8 do 17 i ani chwili dłużej :-)
prywatna suszarnia :D


Było ciężko, ale wesoło :-)
Dziewczyny, które były obok dawały dużo wsparcia, no bo wszystkie pracowałyśmy, gotowałyśmy, tęskniłyśmy. Każda trochę inaczej, lepiej, gorzej, mocniej, lżej..ale każda to samo. I to dawało mi kopa :-) Dałam radę i za rok może znowu pojadę!

Najgorsze w tym wszystkim jest tylko BIURO POŚREDNICZE z którego byłam, nie polecam, ale też nazwy nie chcę podawać.
Pracę skończyłam 8 sierpnia, a wypłatę mam dopiero za 3 pierwsze tygodnie i to nie pełną.
Ogólnie mam mu wiele do zarzucenia i nie chcę więcej z niego jechać :-)
Teraz się już nie stresuję tylko czekam na pieniążki i lecę na wyczekane wakacje do Turcji <3 

Pewnie o połowie rzeczy, o których chciałam napisać - zapomniałam :D Ale pojawi się niedługo jeszcze mobile mix z lipca, z migawkami i tam dopowiem jakbym o czymś zapomniała :-)

Piszcie jak macie jakieś pytania, lub podobne doświadczenia! Chętnie podyskutuję :D

wtorek, 26 sierpnia 2014

214. Co nowego? - kosmetyki :-)

Cześć i czołem :-)
Powiem Wam szczerze, że nudzi mnie pisanie recenzji. I choć nie było ich wiele, to dodam, że na pewno więcej nie będzie :-)
Oczywiście będą się pojawiać, ale będzie też dużo postów z zakupami, z paznokciami, z pierdołami, ze strojami dnia i wieeele wiele innych :-) To jest blog typowo kobiecy, a nie samymi kosmetykami żyjemy :-)

Tymczasem dzisiaj w temacie kosmetyków. Pokażę Wam nowości, które zagościły u mnie w ostatnim czasie. Kilka rzeczy zostało kupione jeszcze przed moim wyjazdem, ale na pewno o paru z nich będe chciała napisać więcej, więc tutaj też je pokażę :-) 


balsam brązujący :-) mój ulubieniec póki co. jest świetny!!! :-)


szampon Garnier - przyjemniaczek.
odżywka w sprayu Isana - pachnie cudownie, ale średnio sobie radzi z rozczesywaniem włosów :(
odżywka Isana - potrzebowałam taniej odżywki do Hollandii, dała radę.
lakier Lemax - cudowny kolorek, delikatny.
tusz Pump Up - uuuuuuuuwielbiam! nadal :-)
podkład Wibo - kupiłam żeby mieszać za ciemny wówczas Rimmel i stwierdzam, że jest godny uwagi. sama go może kupię po wakacjach, jak będe potrzebować znowu czegoś jaśniejszego. :-) pożyczałam dwóm koleżankom i były bardzo zadowolone.
patyczki, podpaski, waciki, husteczki nawilżane - kupione na wyjazd, sprawdzone.
lakier Taft - uzależnienie.
antyperspirant Rexona - skusiłam się na coś nowego dla mnie.
Joanna - ulubiona farba.
pasta :-)


szampon z biedronki.
odżywka Gliss Kur.
lakier z Netto od Misia :-) neonowa zieleń.
ulubiona farba i wkładki :-)

antyperspirant dla Misia :-) wywąchałam u taty i zostałam nim oczarowana :D
druga ulubiona farba.
antyperspirant dla mnie :D skusiłam się w końcu na tę wersję.


neonowe lakierki od siostry :-) więcej na ich temat w poprzednim poście.

i to tyle nowości :-)
znacie coś? dajcie znać!
i co Wy na jeszcze więcej niekosmetycznych postów na blogu?

czwartek, 21 sierpnia 2014

213. Paznokcie - lakier, a wygląda jak żel :-)

Hej dziewczyny! :-)
Pogoda za oknem średnia, chyba wypad na basen nie dojdzie do skutku, bo jest po prostu za chłodno, żeby leżeć na kocu i kąpać się na świeżym powietrzu :( No nie ma co ukrywać, ale najcieplejszy miesiąc - lipiec, spędziłam daaaleko stąd, w pracy..ech..ale korzystałam ze słońca na ile starczyło mi czasu i chęci :-)

Dzisiaj o dwóch cudaczkach, czyli o cudownych neonowych lakierach, które dostałam od siostry :-)
Kupione zostały w Grecji, więc wątpie, że tą firmę znajdę u nas, ale może znacie jakieś odpowiedniki - lakiery, które wysychając na paznokciach wyglądają, jakbyśmy nałożyły żel :-)
Zakochałam się w nich :D Nie tylko ja..siostra nawet zażartowała, że żałuje, że powiedziała, że ma dla mnie 2 cudaki, bo ten różowy zostawiłaby sobie :p hihi, peszek ;)



Lakier wysycha trochę dłużej niż standardowy lakier. Ale efekt jaki tworzy, jest tego wart :-)
Płytka zyskuje niezwykły połysk, a sam paznokieć jest mega gładki/śliski. Uwielbiam je macać jak są nim pomalowane :D
Do tego te kolory <3 No ja jestem kupiona!
Dajcie znać tak jak pisałam wyżej, czy znacie jakieś firmy, które oferują lakiery o podobnych właściwościach :-)

Pozdrawiam serdecznie! :-)

wtorek, 19 sierpnia 2014

212. Co nowego? - ubrania i gadżety :-)

Hej :-)
Dzisiaj post, który lubicie czytać, a raczej oglądać, a które ja lubię sporządzać :D jak się zabiorę za robienie zdjęć to leci już z górki :-)
O czym mowa? o nowościach.. których ostatnio się u mnie trochę nagromadziło :-)


koszulka niby tak zwyczajna a urzekła mnie :-) po prostu ją uwielbiam!
kosztowała 14.99 i jest ciut dłuższa, ale fajnie wygląda wsadzona do spodni/spódniczki


bluza, czyli rzecz, której raczej na próżno szukać w mojej szafie, ale u kogoś mi się bardzo podobają, więc czemu i ja mam takowej nie nosić :>
już ją uwielbiam :-) kosztowała 37zł w chińczyku


ecru, koronkowe tenisówki. siostra nie trafiła z rozmiarem i odkupiłam od niej :-)
zakupione na allegro za 40 zł.
pasują do wieeeelu rzeczy i chętnie je noszę :) mimo że mają kilka kujących nitek w środku :/, które muszę jakoś zniszczyć!

neonowa mgiełka :-) kolor jest w rzeczywistości bardziej pomarańczowy i jest niestety krzywo uszyta :/
kupiłam ją w Hollandii za 5euro.

beżowe rurki w kropki :-) no same zobaczcie..ja miałabym ich nie kupić? :p i to jeszcze za 30 zł :-)

zwykłe rurki, leżą idealnie. w końcu mam takie na maksa przylegające spodnie :-)
kupiłam od koleżanki z pokoju w Hollandii za 5 euro :D to jest rozmiar 36, ona nosi małe 40 i liczyła, że kiedyś się w nie zmieści..aż w końcu zwątpiła :p


spódniczka. szczerze mówiąc nie lubię takich nosić bo mam moim zdaniem wąskie biodra :p ale do baskinki mi się podoba :-)
69 centów :-)




sanglaski pilotki :-) noszę co prawda okulary korekcyjne, ale na plaży i tak je ściągam, a w końcu nie będe musiała mrużyć oczu :p
30 zł :-)


 podręczny przybornik :-) dostałam go od 'teściowej'. Do torebki będzie idealny :-)

 słodkie zeszyty, kupione z myślą już o studiach..


zakreślaczy, długopisów i neonowych ołówków nigdy dość :D przydadzą się.
a kupione za ileś tam centów :-)


neonowe gumki :D mam jakiś szał ostatnio na takie kolorki :-)
i kolczyki wkrętki, bo ich też nigdy dość nie mam.


latarenka kupiona dla mamy, bo ona lubi takie gadżety :-)

i to chyba tyle :)
zapomniałam sfotografować jeszcze blender, kupiony za 10 euro :-) który uwielbiam!
planowałam po powrocie jego zakup, żeby sobie móc robić koktajle itd i na allegro widziałam za 80-100 zł, a tutaj taka okazja :-)
i tylko maślaneczka, owocki i jadymy :-) dzisiaj nawet zrobiłam wersję herbatniki+mleko+cukier waniliowy i miód - też pyszne! :-)

i to tyle :-)
dajcie znać czy coś Wam wpadło w oko :-)
do następnego! :)

piątek, 15 sierpnia 2014

211. (zaległy) Czerwiec w zdjęciach :-)

Hej wszystkim :-)
Nie wiem czy wiecie, ale jestem typem osoby, która lubi mieć wszystko poukładane i uporządkowane :-) I skoro nacykałam zdjęć w czerwcu, potem je pogrupowałam w poczwórne kolaże, podpisałam adresem bloga, to nie mogę z nimi zrobić nic, dopóki tutaj nie wylądują :-)
Ale takie migawki są bardzo fajne, więc chyba nie muszę się tłumaczyć :D
Post miał się co prawda pojawić przed, albo na początku mojego wyjazdu, żeby był 'na czasie', no ale nie wyszło :p


1. słodki outfit, w pastelach. lubię to!
2. najlepszy lód pod słońcem, znaleziony w Biedronce :-) świderek o smaku czarnej porzeczki. spróbujcie koniecznie! jest lekko kwaśny, no pysznyyy
3. a na orzeźwienie multiwitamina i woda z cytryną i lodem :-) ciałko zaś smarujemy arbuzowym balsamem :-)
4. foto z indeksu :-) 

5. pyszny zestaw :-) mogłabym tak prawie codziennie, ale nie nie, można tylko raz na jakiś czas :p
6. kolejny outficik :-)
7. piękne różyczki mamuśki.
8. gotujemy pyszny makaron <3 z brokułem, kurczakiem i sosem serowym, omomommm

9. meczyk i zimne, dobre piwko :-) czasem i taki wieczór jest potrzebny.
10. sernik na zimno - całkiem dobry, jak na taki 'z paczki'
11,12 cuda znalezione w pracy na sortownii :D tych galotów było pełno, jakby ktoś potrzebował to wiecie :p

13-16. przymiarki w chińczyku :-) ta baskinka skradła moje serce, ale niestety była za duża i odstawała w wielu miejscach :(

17,18. pyszne lody w mieście z Misiem :-) robione na wzór mcflurry'ów :-) całkiem niezła  podróba :D
19. koszulki wyjęte, a raczej wysypane z szafy :p
20. i koszulki już poukładane w szafie :-) jest różnica co :D

21. czekanie na autobus jest na tyle fascynujące, że zawsze znajdę chwilę na cyknięcie fotki :D
22. różowe trampeczki :-)
23. niezastąpiony przyjaciel podczas upałów
24. taki widok zastałam rano w kuchni, zastanawiając się co by tu zjeść na śniadanko o 7 :-) kochana mamuśka <3

I to tyle :-) czerwiec był u mnie dość beztroski :-) szybko zdana sesja, leniuchowanie i czekanie na wiadomości co z pracą :-)
Na dniach pojawi się post z lipca, razem z fotorelacją z Hollandii i moimi wrażeniami, a co przyniesie sierpień, tego nie wie nikt :D

Ja uciekam nad jezioro do rodziców, a Wam życzę miłego dnia i całego dłuuugiego weekendu :> buziaki :*

środa, 13 sierpnia 2014

210. Jak wyglądam na co dzień (3).

Cześć i czołem! :-)
Wróciłam!!! Czas na odpoczynek :-) 
Post o tym jak było w Hollandii, wraz ze zdjęciami pojawi się za jakiś czas, jak ogarnę zdjęcia i siebie :p a tymczasem aby nie było dłuższej przerwy, to wracam do Was z kolejnym postem z tej serii :-)
Mam sporo nowości i kosmetycznych i tych nie :-) Sporo planów, bo na weekend jadę nad morze, we wrześniu jak wszystko dobrze pójdzie to Turcja, do tego kilka girl day też mamy zaplanowanych :-) Będzie wesoło :D

Na zdjęciach mam moje ulubione białe spodnio-legginsy ze złotym printem <3 dostałam je od siostry, ale są na allegro za chyba 20 zł :-) Świetnie leżą i podkreślają sylwetkę :-)
Do tego zwyczajna biała koszulka na ramiączkach :-)
Tak wybrałam się do cioci na imieniny i tak samo wyglądałam na Bachanaliach czyli na studenckim święcie u nas w mieście :-)


Na uszy powędrowały delikatne kolczyki a na paznokcie pudrowe róże z Rimmel :-)

Makijaż niezmiennie ten sam :-) Taki robię praktycznie zawsze i w takim czuję się najlepiej.
I to by było na tyle :-)
Dajcie znać czy się podoba i czy tęskniłyście, choć troszkę :-)
A ja uciekam z koleżanką na miasto!

ps. blogger strasznie retuszuje zdjęcia :/ jak temu zaradzić? Oo

podobne posty.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...