Cześć Wam :-)
Dzisiaj o dość znanej mlecznej masce do włosów. Kallos - Latte.
Chyba każdy, a na pewno większość przynajmniej o niej słyszałą :-) U mnie tkwiła długo na chciejliście, bo niestety w pobliżu nie mam Hebe, a tylko tam oprócz sklepów online/allegro można ją dostać :-) Ale po kolei..
Maska zamknięta jest w plastikowym, przezroczystym, odkręcanym słoiczku o pojemności 275ml. (Widziałam też litrowe opakowania, będąc raz jedyny przez 5 minut w wyżej wspomnianej drogerii :D i szczerze powiem, że byłam lekko zdziwiona, bo u żadnej z Was nie widziałam jej w takim wydaniu).
Konsystencja kremowa, lekka. Dziewczyny piszą, że bardzo zbita, ja sądzę inaczej :-) Jest akurat, nie przelewa się przez palce, nie ścieka, ale też konsystencji masła nie przypomina.
Zapach - bardzo go lubię. Mleczny, waniliowy, może leciutko chemiczny, ale naprawdę przyjemny :-) I u mnie utrzymuje się on na włosach, do jednego dnia :D
Cena jest bardzo niska bo jakieś 6 zł za taki słoiczek.
Wielki minus za dostępność, bo mi niestety ciężko jest ją kupić. A nie opłaca mi się jechać na drugi koniec miasta, w którym studiuję :p - właśnie po nią. Ale na większe zakupy - czemu nie ;)
A teraz najważniejsze - działanie! I tutaj oczekiwałam nie wiadomo czego! (myląc ją przy okazji z maską Crema all Latte, ale o tym za chwilę).
I tak - szału nie ma, niestety. Recenzję piszę teraz, kiedy prawie zużyłam cały słoiczek, chyba na silę chciałam wywołać efekt wow, co mi się oczywiście nie udało :D Maska jest okej, na dłuższą metę nawilża i jest w porządku, jednak tuż po wyschnięciu (samowolnym) włosy zamieniają się w puch! Może nie ogromny, ale jednak dość nieprzyjemny :-) Nie obejdzie się bez 'ujarzmiaczy' końcówek, żeby włosy jako tako wyglądały :-) Na drugi dzień jest okej, ale też bez szału. Wiem jednak, że maska zawiera proteiny, a nie wszystkie włosy je lubią w takiej ilości - moje, wygląda na to, że nie. Przyznam szczerze, że jestem nieco zawiedziona. Aczkolwiek, myślę, że prędzej czy później dam jej jeszcze drugą szansę i pokombinuję.
Tymczasem ciekawostka, a dla niektórych wiadomość już znana.
Te dwie maski na poniższym zdjęciu to NIE JEST jedna i ta sama maska.
Mam obie w domu i porównałam składy. Z tego co teraz wyczytałam w internecie to maska Crema all Latte jest dużo lepsza od tej opisywanej przeze mnie :-)
(należy do mojej siostry i nie wyrobiłam o niej zdania, ale postaram się niebawem nadrobić. planuję też recenzję porównawczą :D, dodam, że moja siostra jest z niej baaardzo zadowolona i puchu nie zauważyła :-))
A teraz przyznać się - wiedziałyście o tym?! :D
Ja to odkryłam stosunkowo nie dawno i czytałam, że dziewczyny były zaskoczone czytając o tym w sieci, dlatego może jest jeszcze ktoś, kto je myli.
Dajcie znać, co myślicie i o jednej i o drugiej :-) Jestem niezwykle ciekawa!