Hej dziewczyny :-)
Zacznę od
tego, że moje blond włosy są wysoookoporowate, przesuszone i zniszczone
ciągłym farbowaniem. Dbam o nie jak mogę, ale do pożądanego efektu
daleka droga :-)
O
ile prostownicę, suszarkę, lokówkę .. mogę odstawić na bok i nie używać
często, tak niestety lakieru i farby do włosów używam nałogowo. Lakier
praktycznie codziennie, a farbę co miesiąc, czasem i częściej, czasem
trochę przetrzymam, ale niestety nienawidzę odrostów!!! już po 2
tygodniach widząc ciemniejszy przedziałek szlag mnie trafia i myślę
tylko o farbowaniu :D
Do
tego to że farbuję włosy na blond, już oznacza, że muszę dbać o nie
wyjątkowo i dużo intensywniej, a więc ogólnie nie jest łatwo:-)
Z
czego mogę się cieszyć? Z tego, że mam włosy podatne na różne zabiegi,
mogę je kręcić bez obaw i trzymają mi się całą imprezę :) Gorzej jak
wyprostuję a na dworze jest wilgotno - efekt push up gwarantowany :/ ..
ale ogólnie je lubię :-)
Dzisiaj na tapetę biorę jedną z moich masek :-) jest to Kallos algae - nawilżająca maska do włosów z ekstraktem lgi i oleju oliwkowego.
Maskę kupujemy za około 12.99zł w litrowym, plastikowym słoiku, zabezpieczonym folią i dosyć szczelnie zakręcanym :-)
Konsystencja maski przypomina gęsty budyń; ja ją bardzo polubiłam, bo nie ścieka z dłoni ani włosów, a też nie ma problemu z nakładaniem ją na włosy.
Zapach to jej najsłabszy punkt jak dla mnie. Nie jest brzydki, ale jest bardzo intensywny, przez co sięgam po nią najrzadziej, spośród wszystkich masek jakie mam :) Na włosach utrzymuje się do następnego mycia i jest dla mnie po prostu męczący.
Najważniejsze jednak działanie..
Maskę nakładam najczęściej po myciu na jakieś 20-30 minut :) Po spłukaniu już czuję, że włosy są fajnie wygładzone. Po wyschnięciu nie mam problemu z rozczesaniem włosów, są one wygładzone, dość fajnie nawilżone, dużo miększe i fajnie się prezentują :) Maska nie niweluje w 100% mojego puszenia, ale z tym mało która sobie radzi doskonale.
Działanie oceniam na 7/10.
A tak prezentują się po niej moje włoski.
A Wy znacie tę maskę? :) Co myślicie?
Słyszałam dużo o tych maskach, chyba jak będę w Hebe to się skuszę na jakąś :)
OdpowiedzUsuńkoniecznie! polecam bananową :-)
UsuńTej nie miałam, ale pewnie się znajdzie w mojej łazience.
OdpowiedzUsuńnie miałam jeszcze maseczke tej firmy jak tylko coś wykoncze z moich zbiorów to sie zoopatrze . Oczywisice jak najbardziej zapraszam do mnie;)
OdpowiedzUsuńZ tej firmy miałam ale różową i była całkiem fajna :)
OdpowiedzUsuńNie znam jej niestety ;) jeśli chodzi o maski kallos, to na razie moim faworytem jest bananowa :)
OdpowiedzUsuńmoim też! :)
Usuńznam ja i mam - już kończę ją, a kupiłam chyba później niż Ty :D Dla mnie jest taka średnia - keratynowa lepsza :) Chociaż ostatnio zaczęłam ją doceniać :D
OdpowiedzUsuńTeraz czaję się na bananową - ale znowu jest jedna sztuka w moim sklepie więc znając życie ktoś mi ją wykupi :DD ale teraz mam też maski rosyjskie także już tak ubolewać nie będę :DD
a widzisz :D
Usuńale ja mam 4 więc dłużej mi idzie :)
no bananowa jest cudowna, poluj!
Myślę, że jej działanie jest podobne do Kallos Silk, czyli fajna ale szału nie robi ;D
OdpowiedzUsuńmam wersję różową i całkiem ją lubię, ale tak jak i Ciebie - denerwuje mnie zapach. Nie lubię intensywnych zapachów. Często z tego powody unikam niektórych kosmetyków, tak samo jak i świec i odświeżaczy powietrza ;) także raczej 2 raz jej nie kupię ;)
OdpowiedzUsuńKallosy już od dawna mnie kręcą, ale zawsze mam coś innego w szafce i jakoś nie po drodze mi je kupować.
OdpowiedzUsuńMarzą mi się wszystkie wersje!Włosy są prześliczne:))
OdpowiedzUsuńEfekt po użyciu maski fajny :) Ja akurat lubię intensywne zapachy wiec myślę, że mogłoby to iść dla mnie na plus :P
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie ma jej u mnie w Hebe :c
OdpowiedzUsuńU mnie ta maska kompletnie się nie sprawdziła, ale za to ciekawa jestem kallosa czekoladowego :)
OdpowiedzUsuńZapraszam, http://pretty-amazement.blogspot.com/ ;)
Tej nie miałam, ale miałam taką w ciemniejszym opakowaniu może ze 3 wiaderka takie zużyłam a terazm mam bananową :D uwielbiam je ;)
OdpowiedzUsuńMnie na razie żaden Kallos nie powalił na kolana - wciąż szukam maski idealnej, która w krótkim czasie dawałaby mi taki efekt, jak olej kokosowy, a jednocześnie nie była tak ciężka do zmycia, jak właśnie on. ;)
OdpowiedzUsuńJa kupiłam pierwszego Kallosa-Blueberry i jak na moje włosy jest za słaby, obawiam się, że tak samo byłoby i z tym:/
OdpowiedzUsuńU mnie w Hebe jej nie ma :(
OdpowiedzUsuńjak tylko wykończę bananową to kupię ta :)
OdpowiedzUsuńNa razie mam mleczną ;)
OdpowiedzUsuńPo zdjeciach wlosow widac, ze maska im sluzy :) Tej jeszcze nie mialam, ale pewnie kiedys wyprobuje ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze tej wersji, ale właśnie ze względu na zapach najmniej kusi mnie ze wszystkich Kallosowych. Choć dla pięknych włosów mogłabym pocierpieć. I zazdroszczę, że masz podatne włosy na układanie. Ja jak robiłam loczki na lokówce na wesele kuzynki to wchodząc na salę pierwszy raz już widziałam w lustrze że z mojej fryzury został puch. Czyli prawdopodobnie wytrzymały aż kościół lub nawet nie :D
OdpowiedzUsuńmam dokładnie takie same podejście jak Ty :) chociaż cudów nie ma :)
Usuńoj to szkoda, ale za to pewnie proste trzymają się u Ciebie dłużej niż u mnie :(
Bardzo lubię maski z Kallosa :)Ale tej wersji jeszcze nie miałam :)
OdpowiedzUsuńahh ten Kallos :) myślałam że będzie to odkrycie roku ale się zawiodłam :( nie na moje włosy
OdpowiedzUsuńjedną konczę , teraz polujęna banana ;)
OdpowiedzUsuńja też nałogowo zużywam lakier do włosów :D szczególnie teraz, kiedy chcę żeby odrosły i są nie fajne do układania. Ale powoli przerzucam się na żel w sprayu :) mniej je osłabia :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam żadnej maski z Kallos ale ostatnio się nad nimi zastanawiałam. Tylko mi przydałaby się jakas od wypadania bo włosy mam zdrowe ale wypadają :(
Przy takim trybie farbowania masz pięknie zadbane włoski :))
Zapraszam na konkurs - do wygrania śliczna bransoletka ChouChou
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja bardzo sobie chwalę wersję różową dla włosów suchych :)
OdpowiedzUsuńktórą, którą? bo chyba teraz są 2 różowe :>
UsuńNie znam tej maski, bo zawsze kupowałam latte ;-)
OdpowiedzUsuńJa od siebie polecam keratynową :)
OdpowiedzUsuń